Potem widziałem w moim śnie, że Ufny obejrzał się i zobaczył idącego za nim Ciemnotę, który szedł w pewnym oddaleniu:
– Patrz – rzekł do Chrześcijanina – jak daleko za nami ten młodzik się wlecze.
Chrześcijanin: – Tak, tak, widzę go! Nic mu nie zależy na naszym towarzystwie.
Ufny: – Ale przypuszczam, że wcale by mu to nie zaszkodziło, gdyby nam dotąd dotrzymywał kroku.
Chrześcijanin: – To prawda, ale ja cię zapewniam, że on myśli inaczej.
Ufny: – I ja tak sądzę, niemniej, poczekamy na niego.
Tak też zrobili.
Chrześcijanin odezwał się tak: – Nuże młodzieńcze, czemu się tak wleczesz?
Ciemnota: – Mam większą przyjemność chodzić samotnie niż w towarzystwie, chyba, że mi ono szczególnie odpowiada.
Wówczas Chrześcijanin zwrócił się do Ufnego (ale cichutko): – Czy nie mówiłem ci, że mu nie zależy na naszym towarzystwie? Ale chodź, idąc przez to odludzie, spędzimy czas na rozmowie z nim.
Zwracając się zaś do Ciemnoty rzekł: – Chodź, opowiedz nam, jak się teraz miewasz. Jak przedstawia teraz stosunek twej duszy do Boga.
Ciemnota: – Myślę, że dobrze, mam bowiem wiele dobrych myśli, które mi się nasuwają i to mnie pociesza w drodze.
Chrześcijanin: – Proszę powiedz nam, cóż to są za myśli?
Ciemnota: – No cóż – myślę o Bogu i o Niebie.
Chrześcijanin: – Tak myślą również i demony, i dusze potępione.
Ciemnota: – Ale ja myślę o Bogu i o Niebie sercem pragnącym.
Chrześcijanin: – Podobnie myśli wielu takich, którzy się tam nigdy nie dostaną! Dusza leniwego pragnie, a nic nie ma” (Prz 13:4).
Ciemnota: – Ale ja myślę o nich i wszystko pozostawiam, aby te rzeczy osiągnąć.
Chrześcijanin: – W to ja wątpię, ponieważ pozostawienie wszystkiego jest rzeczą niełatwą, o wiele trudniejszą, aniżeli wielu sobie to wyobraża. Ale co cię skłania do wyciągania takiego wniosku, jakobyś wszystko porzucił dla Boga i Nieba?
Ciemnota: – Moje serce mi o tym mówi.
Chrześcijanin: – Mędrzec mówi, że ten, kto ufa swemu sercu głupi jest (Prz 28:26).
Ciemnota: – Tam jest mowa o złym sercu, ale moje jest dobre.
Chrześcijanin: – A w jaki sposób możesz to udowodnić?
Ciemnota: – Pociesza mnie ono nadzieją Nieba.
Chrześcijanin: – To może się dziać dzięki jego przewrotności, serce człowieka bowiem może pocieszać go nadzieją otrzymania różnych rzeczy, nawet jeśli do tego nie ma żadnych podstaw.
Ciemnota: – Moje serce jednak zgodne jest z życiem moim, dlatego też ta nadzieja jest dobrze uzasadniona.
Chrześcijanin: – A kto ci powiedział, ze twoje serce i życie są zgodne?
Ciemnota: – Moje serce mi to mówi.
Chrześcijanin: – To tak, jak gdybyś się mojego towarzysza pytał, czy ja jestem złodziejem. Twoje serce ci to mówi? Jeśli Słowo Boże nie daje w danej sprawie świadectwa, wszelkie inne świadectwa nie posiadają żadnej wartości!
Ciemnota: – Czyż nie jest dobrym sercem takie, w którym znajdują się dobre myśli? I czyż nie jest dobre takie życie, które prowadzone jest według przykazań Bożych?
Chrześcijanin: – Tak jest. Takie serce, w którym znajdują się dobre myśli, jest dobrym sercem, a życie prowadzone według przykazań Bożych, jest dobrym życiem – ale to jest zupełnie co innego mieć te cnoty, a co innego tylko myśleć, że się je ma.
Ciemnota: – Proszę, powiedz mi zatem, co ty zaliczasz do dobrych myśli, i jakie życie uważasz za prowadzone według przykazań Bożych?
Chrześcijanin: – Są różnego rodzaju dobre myśli. Jedne dotyczą nas samych, drugie Boga, inne – Chrystusa, a jeszcze inne – Bożego porządku na tym świecie.
Ciemnota: – Jakie dobre myśli dotyczą nas samych?
Chrześcijanin: – Są to myśli zgodne ze Słowem Bożym.
Ciemnota: – A kiedy nasze myśli o nas samych są zgodne ze Słowem?
Chrześcijanin: – Wtedy gdy osądzamy siebie samych tak samo, jak czyni to Słowo Boże. Na przykład: Słowo Boże mówi: „Nie ma sprawiedliwego, ani jednego, nie ma człowieka, który by dobrze czynił.” (Rz 3:10,12) Mówi ono również: „Zamysły serca człowieka są złe od młodości jego” (Rdz 8:21). Otóż, jeśli w ten sposób myślimy o sobie samych, mając poczucie prawdziwości tych słów, wtedy myśli nasze są dobre, gdyż są one zgodne ze Słowem Bożym.
Ciemnota: – Nigdy nie uwierzę, aby moje serce było aż tak złe!
Chrześcijanin: – Dlatego też jeszcze nigdy w życiu, w twoim sercu nie powstała ani jedna dobra myśl o sobie samym! Ale pozwól, że będę ciągnął dalej. Podobnie jak Słowo osądza nasze nasze SERCE, osądza Ono również i nasze DROGI. Więc tylko wtedy myśli, dotyczące naszego serca i dróg są myślami dobrymi, gdy są zgodne z tym sądem, który o nich wydaje Słowo Boże.
Ciemnota: – Wyjaśnij to dokładniej.
Chrześcijanin: – Słowo Boże mówi przecież tak: „Ale tych, którzy zbaczają na kręte drogi, Niech Pan odrzuci wraz ze złoczyńcami.” (Ps 125:5; Rz 3) Słowo Boże mówi, że ludzie mają naturę skażoną, i że znajdują się na fałszywej drodze, a dobrej drogi od dzieciństwa nie poznali. Powiadam więc tobie, że jeśli człowiek w ten sposób myśli o swoich drogach, jeśli jest świadomy tej rzeczywistości i myśli o tym ze skruszonym sercem, wówczas dopiero ma dobre myśli o swoich drogach, ponieważ myśli jego zgodne są ze Słowem Bożym.
Ciemnota: – A jakie to są dobre myśli dotyczące Boga?
Chrześcijanin: – Podobnie jak w myślach dotyczących nas samych, myśli o Bogu są dobre wtedy, gdy są zgodne ze Słowem Bożym. Znaczy to, że jeśli myślimy o Jego istocie i właściwościach tak, jak tego uczy Słowo Boże – nad czym teraz nie mogę rozwodzić się szeroko – to myślimy o Bogu właściwie. Jeśli chodzi natomiast o stosunek Boga do nas, to nasze myśli o Bogu wtedy są właściwe, jeśli zgadzamy się z tym, że On zna nas lepiej, aniżeli my samych siebie i że jest w stanie zauważyć w nas grzech i wtedy, gdy my go nie widzimy. Są one właściwe, jeśli uświadamiamy sobie, że On zna nasze najtajniejsze myśli i że wszystkie najskrytsze zamiary naszego serca są zawsze jawne dla Jego oczu. Również wtedy nasze myśli o Bogu są właściwe, jeśli wiemy, że wszelka nasza sprawiedliwość jest czymś plugawym dla Niego i dlatego jesteśmy dlań obrzydliwością, jeśli stajemy przed Nim w jakiejkolwiek sprawiedliwości własnej, nawet jeśli ją popierają najlepsze czyny, na jakie nas stać.
Ciemnota: – Czyż ty uważasz, że jestem do tego stopnia pozbawiony rozumu, aby myśleć, że Bóg nie potrafi widzieć dalej, niż ja? Albo, że przyszedłbym do Boga w mocy moich własnych zasług.
Chrześcijanin: – Nie rozumiem, co masz na myśli.
Ciemnota: – To oczywiste – powiem krótko, że aby być usprawiedliwiony, muszę wierzyć w Chrystusa.
Chrześcijanin: – Ale w jaki sposób możesz wierzyć w Chrystusa, jeśli nie widzisz potrzeby posiadania Go! Przecież ty nie zdajesz sobie sprawy ani z win twojej przyrodzonej natury, ani też obecnie popełnianych grzechów. Masz natomiast o sobie i o tym, co czynisz, taką opinię, z której jasno wynika, że nigdy nie widziałeś konieczności przyjęcia daru usprawiedliwienia przed Bogiem przez osobistą sprawiedliwość Chrystusa. Jakże tedy powiadasz, że wierzysz w Chrystusa?
Ciemnota: – A jednak uważam, że wierzę właściwie!
Chrześcijanin: – Więc jak ty wierzysz?
Ciemnota: – Wierzę, że Chrystus umarł za grzeszników i że zostanę usprawiedliwiony przed Bogiem od przekleństwa dzięki temu, że łaskawie przyjmuje moje posłuszeństwo wobec Jego przykazań. Albo innymi słowy: Chrystus sprawia, że wykonywanie przeze mnie obowiązków religijnych jest Jego Ojcu przyjemne – dzięki Jego zasługom, W ten sposób będę usprawiedliwiony.
Chrześcijanin: – Pozwól że ci dam taką odpowiedź na twoje wyznanie wiary:
- Posiadasz wiarę urojoną, której Słowo Boże nigdzie nie opisuje.
- Posiadasz wiarę fałszywą, ponieważ odejmuje ona moc usprawiedliwieniu przez Chrystusa, a przypisuje ją twojej własnej sprawiedliwości.
- Taka wiara nie przyjmuje Chrystusa jako Tego, który usprawiedliwia twoją osobę, lecz przyjmuje twoje uczynki – a osobę dopiero dla wartości twych uczynków, co jest nieprawdą.
- Dlatego wiara ta jest złudna, a w dniu Wszechmocnego Boga narazi cię na Jego gniew. Prawdziwie usprawiedliwiająca wiara sprawia to, że dusza, która jest świadoma, dzięki przykazaniom, swego stanu wiodącego do potępienia, ucieka po ratunek i schronienie do sprawiedliwości Chrystusowej.
Ta sprawiedliwość nie jest jednorazowym aktem łaski, dzięki któremu Bóg przyjmuje twoje posłuszeństwo dla twego usprawiedliwienia. Jest to natomiast przyjęcie przez Ojca Niebieskiego posłuszeństwa Swego Syna wobec przykazań, a za tym szło w ślad to wszystko, co dla nas uczynił i co za nas wycierpiał.
W przeciwnym bowiem razie, Bóg z naszych rąk zażądałby tej strasznej zapłaty. Takie to usprawiedliwienie przyjmuje prawdziwa wiara. Człowiek w ten sposób wierząc, kryje się w cieniu Jego Osoby i dzięki temu usprawiedliwieniu widziany jest przed obliczem Bożym, jako będący bez skazy i jest przez Boga przyjęty, uniewinniony i nie może być więcej potępiony.
Ciemnota: – Co? Ty chciałbyś, abyśmy zaufali temu, co Chrystus Sam uczynił, bez naszego udziału? Taka zarozumiałość dałaby tylko folgę naszym pożądliwościom. Zaczęlibyśmy pozwalać sobie w naszym życiu na wszystko, czego by tylko nam się chciało! Jakież więc znaczenie ma to, czy żyjemy dobrze, czy źle, jeżeli z tego wszystkiego możemy zostać hurtem usprawiedliwieni przez osobistą sprawiedliwość Chrystusa, gdy w Niego uwierzymy?
Chrześcijanin: – Na imię ci Ciemnota i rzeczywiście jesteś ciemny. Także to, co w tej chwili powiedziałeś, jest tego dowodem. Nie wiesz, co to jest uniewinniające usprawiedliwienie, nie wiesz też, w jaki sposób zapewnić je swojej duszy,aby uchronić ją przed strasznym gniewem Bożym. O, prawdziwie jesteś nieświadomy prawdziwych skutków zbawiającej wiary w sprawiedliwość Chrystusową! Wszak wystarczy całym sercem skłonić się do Chrystusa, umiłować Jego Imię, Jego Słowo, Jego drogi i Jego lud! To całkiem coś innego aniżeli ty sobie wyobrażasz!
Ufny: – Zapytaj go, czy mu się już kiedy objawił Chrystus z Nieba?
Ciemnota: – Co?! To i ty jesteś człowiekiem miewającym Objawienia? Jestem przekonany, że to, co wy obaj, a także wszyscy inni, wam podobni, mówią na ten temat, to po prostu wytwór chorobliwie rozgorączkowanej wyobraźni!
Ufny: – Ależ człowiecze! Chrystus jest tak całkowicie ukryty w Bogu przed ludzkim rozumowaniem, że żaden człowiek nie jest w stanie poznać Go inaczej, jak tylko dzięki objawieniu przez Ojca.
Ciemnota: – Taka jest wasza wiara, ale nie moja! Niemniej moja wiara jest niewątpliwie równie dobra jak i wasza, jakkolwiek nie mam w mojej głowie tylu urojeń, co wy.
Chrześcijanin: – Pozwól że powiem jeszcze tylko kilka słów. Nie powinieneś mówić tak niepoważnie 0 tych sprawach, potwierdzam z całą powagą, co mój towarzysz przed chwilą powiedział, że nikt nie może poznać Jezusa Chrystusa, jeśli mu to nie będzie dane przez objawienie Ojca Niebieskiego. Także i wiara, przy pomocy której dusza chwyta się Chrystusa – jeśli jest prawdziwa – musi być darowana przez ogromną wielkość Jego potężnej mocy. Ale, niestety, o działaniu tej wiary, ty biedny Ciemnoto, jak widzę, zupełnie nie masz pojęcia. Obudź się zatem, uświadom sobie swoją nicość, i idź natychmiast do Pana Jezusa, a On Swoją sprawiedliwością, która jest Boża – wybawi cię od potępienia” (Mt 11:28; Rz 10:3-4].
Ciemnota: – Idziecie tak prędko, że wam nie mogę nadążyć, idźcie więc naprzód, ja na chwilę zwolnię.
Wówczas oni powiedzieli:
O biedny Ciemnoto, czy nadal chcesz być
Tak głupi, by rad dobrych prędko się zbyć?
Lecz, jeśli uparcie odrzucisz je – wiedz,
Że wkrótce złe skutki już będą cię siec!
Zawczasu więc pomyśl i odrzuć swój strach,
I rady posłuchaj zawczasu, byś w łzach
Nie musiał żałować wieczności, co lśni,
Już szczęściem prawdziwym przez ciemność twych dni!
Chrześcijanin zwrócił się potem do swego towarzysza: – Chodź mój dobry Ufny. Trudno, widać będziemy musieli znowu iść dalej tylko we dwójkę.
Ufny: – Niestety, w naszym mieście wielu jest ludzi w podobnym stanie. Całe rodziny, ba! całe ulice (i to takie, na których mieszkają nawet i pielgrzymi). A jeśli tylu jest takich ludzi w naszych stronach, to pomyśl tylko, ilu ich będzie w miejscowości, w której on się urodził?
Chrześcijanin: – Istotnie Słowo mówi: „Zaślepił oczy ich, aby nie widzieli” (Iz 6:10; Jn 12:40):Teraz jednak jesteśmy sami, powiedz mi więc, co ty sądzisz o takich ludziach? Czy, twoim zdaniem, nigdy nie mają chwil, w których się stają świadomi grzechu, a w związku z tym, czy przychodzi na nich strach przed niebezpieczeństwem, które im grozi?”
Ufny: – Proszę odpowiedz ty na to pytanie – wszak jesteś starszy.
Chrześcijanin: – Ja sądzę, że od czasu do czasu mają takie chwile, ale nie wiedzą, że to wewnętrzne przeżycie sądu dzieje się dla ich dobra. Dlatego też usiłują z całej mocy zdusić je w sobie, a równocześnie w zarozumiałości swej, schlebiają sobie i zachęcają się sami do kroczenia nadal drogą, którą im wskazuje ich własne serce.
Ufny: – Ja w zupełności zgadzam się z tobą, ze strach rzeczywiście jest ludziom bardzo pomocny w pokierowaniu ich na dobre drogi, szczególnie na drogę pielgrzymki.
Chrześcijanin: – Niewątpliwie tak jest, pod warunkiem, że jest to właściwego rodzaju. Słowo Boże tak mówi: „Bojaźń Pańska jest początkiem mądrości.” (Ps 111:10; Job 28:28; Prz 5:9-10)
Ufny: – Jakbyś określił właściwą bojaźń?
Chrześcijanin: – Prawdziwą, pożyteczną bojaźń Bożą można poznać po trzech charakterystycznych cechach:
- Po tym, że powstaje dzięki zbawczemu uświadomieniu sobie własnej grzeszności,
- Że skłania ona duszę do uchwycenia się z całej mocy Chrystusa, aby od Niego wziąć zbawienie,
- Iż stwarza i podtrzymuje w duszy wielką cześć dla Boga, Jego Słowa i Jego dróg. Powoduje, że serce pozostaje czułe i obawia się odwrócenia się w czymkolwiek na prawo, albo na lewo od tego, co Bogu się podoba – aby Go nie obrazić, aby nie zakłócić pokoju duszy, aby nie zasmucać Ducha, albo nie dać wrogowi okazji do bluźnierstwa.
Ufny: – Dobrze to powiedziałeś. Wierzę, że to jest prawda. lecz, czy już nie minęliśmy Zaczarowanego Terenu?
Chrześcijanin, – Dlaczego o to pytasz? Czy zmęczyła cię nasza rozmowa?
Ufny: – Nic podobnego! Chciałbym tylko wiedzieć, gdzie jesteśmy.
Chrześcijanin: – Mamy jeszcze około dwóch mil drogi, zanim całkowicie wyjdziemy z tych terenów. Wróćmy więc do naszego tematu. Ludzie żyjący w duchowej ciemności nie wiedzą, że chwile świadomości grzechu służą im ku dobremu i usiłują świadomość tę w sobie zdusić.
Ufny: – W jaki sposób mogą to uczynić.
Chrześcijanin: – Na przykład poprzez:
- Myślą, że takie przeżycia są im narzucane przez diabła – chociaż w rzeczywistości czyni to właśnie Bóg! Myśląc w ten sposób, odpędzają tą świadomość, jako coś, co prowadzi ich wprost do zguby,
- Są przekonani, że takie przeżycia mają tendencję do zniszczenia ich wiary, podczas gdy biedacy nie zdają sobie sprawy z tego, że żadnej wiary nie posiadają. Dlatego, nieszczęśni zamykają swoje serca przed takimi myślami,
- Wydaje im się, że nie powinni się bać. Dlatego pomimo przeżywania tych chwil osądzania siebie, stają się w swojej zarozumiałości coraz bardziej ufni w swoje możliwości,
- Widzą oni, że obawy te, mają tendencję odwodzić ich od dawnego, godnego pożałowania samo-uświęcenia, i dlatego sprzeciwiają się im, jak tylko mogą.
Ufny: – Zanim poznałem samego siebie, i ja osobiście czegoś z tego doświadczyłem.
Chrześcijanin: – Teraz pozostawmy już naszego sąsiada Ciemnotę, a jako temat rozważań weźmy jakieś inne pożyteczne pytanie.
Ufny: – Zgadzam się na to całym sercem, ale i tym razem ty zacznij.
Chrześcijanin: – Dobrze. Czy znałeś niejakiego Chwilowego, który około dziesięciu lat temu mieszkał w naszych stronach? Słynął on wówczas jako bardzo religijny człowiek.
Ufny: – Oczywiście że go znałem. Mieszkał on w mieście Bez Łaski, które znajduje się około dwóch mil od miasta Uczciwość, był sąsiadem niejakiego Odwracalskiego.
Chrześcijanin: – Tak, zgadza się. Mieszkał z nim nawet pod jednym dachem. Otóż był taki okres , w którym ten człek był naprawdę przebudzony. Jestem przekonany, że nawet do pewnego stopnia miał świadomość swoich grzechów i zapłaty, która go czeka za nie.
Ufny: – Dobrze wiem, że tak było, gdyż jego dom znajdował się zaledwie trzy mile od mojego. Często zjawiał się u mnie, gorzko płacząc. Prawdziwie było mi szkoda tego człowieka i miałem nawet pewną nadzieję co do niego. Ale właśnie na jego przykładzie można stwierdzić, że rzeczywiście nie każdy, który woła: „Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebieskiego”
Chrześcijanin – Kiedyś powiedział mi, że gotów jest udać się na pielgrzymkę, jaką obecnie my odbywamy, aż tu pewnego razu zaznajomił się z panem Zbaw-Się-Sam, w następstwie czego odsunął się ode mnie i staliśmy się sobie obcymi.
Ufny: – Skoro jednak o nim mowa, zastanówmy się na chwilę, jakie były przyczyny tak szybkiego cofnięcia się tego człowieka i innych, jemu podobnych.
Chrześcijanin: – To może być niezmiernie dla nas pożyteczne, ale proszę, tym razem ty zechciej zacząć.
Ufny: – Dobrze Otóż moim zdaniem istnieją do tego cztery powody:
- Jakkolwiek sumienie takich ludzi jest przebudzone, to jednak umysł ich pozostaje nie zmieniony. Gdy więc minie okres, w którym odczuwają szczególnie silnie swoje winy, wówczas to, co było przyczyną ich religijności – znika. Dlatego też naturalnym porządkiem rzeczy, wracają oni do swego dawnego trybu życia. Sprawa ma się tu podobnie jak z tym psem, który zachorował z tego, co zjadł. Tak długo, jak czuł się niedobrze – wymiotował i wszystko z siebie wyrzucał. Nie można powiedzieć, aby czynił to dobrowolnie (jeśli o psie w ogóle można powiedzieć, że ma wolę), ale zmuszony był do tego zaburzeniami swego żołądka. Gdy jednak nudności przeminęły i żołądek doznał ulgi, wówczas pies ten wrócił do tego, co przed chwilą z siebie wyrzucił i wszystko z powrotem wylizał. Przyczyną jest to – że bynajmniej nie stracił apetytu na ten śmierdzący rodzaj pokarmu, podobnego do tego, który zwymiotował. I tak, sprawdza się, co napisano: „Pies wrócił do wymiocin swoich.” (2P 2:22)
Podobnie jest z takimi, którzy pozornie pełni są entuzjazmu, aby pójść do nieba, ale czynią to tylko ze strachu przed mękami piekielnymi. Gdy z biegiem czasu tak się stanie, że poczucie winy i strachu znikną, wówczas ich pragnienie Nieba i szczęścia u Boga zamiera i wracają do tego, co czynili dawniej. - Drugą przyczyną jest to, że są niewolnikami strachu, który nad nimi panuje. Mam w tej chwili na myśli strach czysto ludzki, gdyż strach człowieka zastawia na niego sidła (Prz 29:25). Choć więc wydają się być zapalonymi entuzjastami pójścia do Nieba – jak długo strachy piekła im dokuczają, to jednak, gdy lęk ten nieco minie, przychodzą refleksje: „Przecież trzeba być rozsądnym i nie ryzykować, nie wiadomo po co, utraty wszystkiego, po co narażać się na nieuniknione, a niepotrzebne, kłopoty.” W ten sposób wracają znowu do stylu życia tego świata.
- Kamieniem obrazy jest dla nich również pewnego rodzaju wstyd, który towarzyszy religijności. Są dumni i zarozumiali, a w oczach ich religia jest czymś niskim i pogardzanym. Gdy więc znika strach przed piekłem i przyszłym gniewem, zaczynają wstydzić się religii.
- 4 Rozważania na temat grozy winy i kary są im niezmiernie przykre. Nie lubią przewidywać swojej nędzy zawczasu, aż wreszcie w nią wpadają! Gdyby jednak miłowali takie rozmyślania, to może spowodowałoby to szukanie ratunku tam, gdzie go szukają sprawiedliwi, i byliby bezpieczni. Ponieważ jednak, jak zaznaczyłem poprzednio, unikają starannie wszelkich myśli o grozie winy i kary, to gdy tylko minie przebudzenie i strach przed gniewem Bożym, znowu zatwardzają swoje serca i wybierają takie drogi, które ich coraz bardziej od Boga oddalają.
Chrześcijanin: – Oceniasz tę sprawę zupełnie trafnie. Sednem bowiem całej tej rzeczy jest to, że umysł ich i wola nie uległy zmianie. Są więc podobni zbrodniarzowi stojącemu przed sędzią. Drży on na całym ciele, i wydaje się, że z całego serca pokutuje. Ale istotnym powodem tego jest strach przed stryczkiem, nie zaś znienawidzenie samej zbrodni! Tak jest rzeczywiście, bo gdyby tylko temu człowiekowi dano wolność, byłby nadal złodziejem i bandytą. Gdyby natomiast nastała u niego zmiana umysłu, było by zupełnie inaczej.
Ufny: – Ja ci wskazałem przyczyny cofania się wstecz, a teraz ty mi powiedz, co dalej z nimi się dzieje?
Chrześcijanin: – Ich stan robi się coraz gorszy:
- Najpierw wszelkim sposobem odwracają swoje myśli od wspominania Boga, śmierci i nadchodzącego sądu.
- Później, stopniowo odrzucają obowiązki osobistego życia duchowego, takie jak modlitwa osobista, opanowywanie swych pożądliwości, żal za grzechy i tym podobne.
- Potem zaczynają unikać towarzystwa żywych, mających gorące serca, chrześcijan.
- Dalszym etapem jest zaniedbywanie społecznych obowiązków, takich jak słuchanie Słowa Bożego, czytanie go w kręgu rodziny, społeczności dzieci Bożych itd.
- Zauważ następnie, że zaczynają „szukać dziury w całym” i w diabelski sposób krytykują niektórych mężów Bożych. Jest to bowiem pretekstem, aby z powodu ich niedoskonałości całkowicie móc odrzucić religię.
- Później zaczynają się przyjaźnić z ludźmi cielesnymi, o charakterze nieokiełzanym i pełnym pożądliwości.
- W rezultacie tego zaczynają się wdawać, choć najpierw potajemnie, w rozmowy o charakterze światowym i rozpustnym. Są też bardzo zadowoleni, jeśli spostrzegają skłonność do takich rozmów u ludzi, cieszących się opinią uczciwych, a to dlatego, by móc z tym większą swoboda, czynić to za ich przykładem.
- Potem zaczynają już otwarcie grzeszyć.
- Nareszcie, gdy serca ich już są zatwardziałe, pokazują swoje prawdziwe oblicze. W ten sposób rzucają się w wir bezdennej nędzy i jeśli w ich życiu nie nastąpi cud łaski Bożej, to oszukując samych siebie, zginą bez ratunku na wieki.