Pielgrzymi tymczasem opuścili Zaczarowany Teren i weszli do Ziemi Poślubionej (Iz 62:4; PnP 2:10-12), gdzie powietrze było świeże i przyjemne. Ponieważ droga ich wiodła przez sam środek kraju, mogli nacieszyć się pobytem w tamtych stronach. Słyszeli nieustannie śpiew ptaków, podziwiali przepiękne kwiaty, które rosły na każdym kroku, słuchali świergotu skowronków, unoszących się nad polami. W tym kraju słońce świeci we dnie i w nocy, gdyż znajduje się on już poza zasięgiem Doliny Cienia Śmierci. Nie może tam dotrzeć olbrzym Rozpacz.
Z tego kraju pielgrzymi nawet nie mogli dojrzeć Zamku Zwątpienia, natomiast było widać Miasto, do którego zdążali. Tutaj także spotkali kilku mieszkańców tego Miasta, gdyż w tym kraju Jaśniejący często przebywają, jako że jest on położony na pograniczu Nieba. W tym kraju zostało również odnowione wzajemne ślubowanie Oblubienicy i Oblubieńca, gdyż podobnie jak oblubieniec weseli się ze swojej oblubienicy, tak Bóg weseli się z nich.
Nie brakowało im ani zboża, ani wina, znaleźli obfitość wszystkiego, czego szukali w czasie całej pielgrzymki. Słyszeli tu już wyraźnie dochodzący z Grodu potężny głos mówiący: – Powiedzcie córce Syjońskiej: Oto Zbawiciel twój idzie, oto zapłata Jego z Nim.
Tutaj mieszkańcy nazywali ich ludem świętym, odkupionymi Pańskimi, ludem wybranym.
Gdy przechodzili przez tę Ziemię, odczuwali radość znacznie większą niż w krainach bardziej odległych od Królestwa, do którego zdążali. Gród, do którego coraz bardziej zbliżali się, zbudowany był z pereł i kosztownych kamieni, ulice jego były z czystego złota. Chrześcijanin wskutek wrażenia, jakie na nim zrobił widok cudownej chwały tego Miasta, skąpanego w blasku słońca, zasłabł z pragnienia, aby już się tam znaleźć. Ufny też kilkakrotnie doznał podobnego osłabienia. Musieli więc obaj na jakiś czas położyć się, wzdychając z powodu swej słabości i wołając: – Jeśli zobaczycie Tego, którego miłuje dusza moja, powiedzcie Mu, że omdlewam od miłości. (PnP 5:8).
Gdy się jednak nieco wzmocnili i mogli lepiej znosić te słabości, poszli dalej, coraz bardziej zbliżając się do celu swej podróży. Wzdłuż drogi było dużo sadów, winnic i ogrodów, których stojące otworem bramy zapraszały idących gościńcem do wejścia. Gdy znaleźli się w tej okolicy, spotkał ich ogrodnik, którego pielgrzymi zapytali, czyją własnością są owe piękne winnice i ogrody. Na to im odpowiedział, że to wszystko jest własnością Króla, że ogrody zostały zasadzone dla Jego własnej przyjemności, a także i w tym celu, aby mogli w nich odpocząć i pokrzepić się przechodzący tędy pielgrzymi. Ogrodnik zaprosił ich więc, aby wstąpili do tych winnic i posilili się gronami winnymi (Pwt 23:24). Pokazał im też miejsca, gdzie Król zwykł się przechadzać, a również altany, w których lubił przesiadywać. Tam też zatrzymali się na noc i pokrzepili snem.
Zauważyłem również w moim śnie, że tym razem, więcej niż kiedykolwiek przedtem w czasie całej swojej podróży dużo mówili przez sen. Zauważył to nawet ogrodnik i powiedział do mnie: – Czemu tak się temu dziwisz? To jest właściwością owoców tych winnic, że sprawiają głęboki, słodki sen, w czasie którego usta uśpionych mówią.
Po przebudzeniu, pielgrzymi zaczęli przygotowywać się do wejścia do Miasta. To cudne Miasto było tak pełne oślepiającego blasku, że mogli się nań patrzeć tylko przy pomocy specjalnie w tym celu przygotowanego przyrządu (2Kor 3:18). Idąc naprzód, spotkali dwie postacie w odzieniu lśniącym jak złoto. Twarze ich również jaśniały światłością. Aniołowie ci zapytali pielgrzymów skąd przyszli, a gdy im odpowiedzieli, zapytali ich również, gdzie nocowali, z jakimi spotkali się trudnościami, niebezpieczeństwami, pociechami i przyjemnościami w drodze. I na te pytania pielgrzymi im odpowiedzieli. Wówczas mężowie ci uprzedzili ich o dwóch trudnościach, które muszą jeszcze pokonać, a potem znajdą się w Grodzie.
Chrześcijanin i jego towarzysz prosili zatem, aby zechcieli pójść z nimi, na co oni zgodzili się. Powiedzieli jednak, że ten ostatni etap musi być pokonany wiarą. Poszli więc razem, aż doszli do miejsca, skąd było już widać Bramę. Pomiędzy nimi jednak a Bramą znajdowała się rzeka, na której nie było żadnego mostu, po którym by można przejść na drugą stronę Rzeki, a była bardzo głęboka.
Na jej widok pielgrzymów ogarnęło wielkie zdumienie, ale Jaśniejący powiedzieli im: – Musicie przedostać się przez tę rzekę, inaczej nie dojdziecie do Bramy.
Pielgrzymi zaczęli pytać, czy nie ma jakiej innej drogi, wiodącej do tej Bramy, na co dostali następującą odpowiedź; – Owszem jest jeszcze jedna droga, ale od początku świata do tego czasu, tylko dwóm ludziom wolno było nią przejść, a mianowicie Henochowi i Eliaszowi. Nie będzie to już dane nikomu więcej, aż do momentu, gdy zabrzmi trąba ostateczna (1Kor 15:51-52).
Pielgrzymi poczuli się bardzo nieszczęśliwi, szczególnie Chrześcijanin i choć rozglądali się na wszystkie strony, nie zauważyli niczego, co ułatwiłoby im przejście przez rzekę. Zapytali towarzyszy, czy woda jest wszędzie jednakowo głęboka. Odpowiedzieli, że nie, ale że nie są w stanie im w tej sprawie dopomóc, ponieważ sami stwierdzą, że woda jest płytsza lub głębsza w zależności od ich wiary w Króla tego miejsca.
Wobec tego pielgrzymi postanowili wejść do wody. Gdy to uczynili, Chrześcijanin zaczął tonąć i krzyknął do swego przyjaciela Ufnego: – Rzeka ogarnęła mnie, wszystkie nawałnice i powodzie Twoje zwaliły się na mnie” (Jon 2:4).
Na to Ufny odpowiedział: – Bądź dobrej myśli, mój bracie! Ja czuję dno pod nogami.
Na to znowu Chrześcijanin rzekł: – Ach, mój przyjacielu, boleści śmierci otoczyły mnie wkoło, nie zobaczę Kraju, który płynie mlekiem i miodem.
W tym momencie na Chrześcijanina przypadł wielki strach i ciemność tak, że nie był w stanie niczego widzieć przed sobą. Stracił prawie zupełnie przytomność i nie mógł sobie przypomnieć, ani rozmawiać o tych opatrznościach Pana, z którymi się spotykał w czasie swej pielgrzymki. Wszystkie słowa, które wypowiadał, świadczyły o tym, że w jego umysłem zawładnęło przerażenie, obawa przed utonięciem w tej rzece i przed tym, że nie będzie miał możliwości wejścia przez Bramę do Grodu. Tutaj również, jak zauważyli to ci, którzy stali obok niego, trapiły go wielce myśli o grzechach, które popełnił już jako pielgrzym, a także i przedtem.
Można też było zauważyć, że niepokoiło go pojawienie się rozmaitych zjaw i złych duchów. Wynikało to ze słów, które od czasu do czasu wypowiadał. Ufny miał ciężkie zadanie, aby utrzymać głowę swego brata nad powierzchnią wody. Chwilami bowiem całkowicie znikał pod nią, po chwili znowu się wynurzał, na pół żywy.
Ufny usiłował pocieszać go, mówiąc: – Bracie Widzę Bramę i mężów stojących koło niej, czekających na nas.
Chrześcijanin jednak odpowiedział: – To na ciebie, to na ciebie czekają. Ty byłeś Ufnym od chwili, gdy cię poznałem.
– Takim byłeś i ty – odpowiedział Chrześcijaninowi.
– Ach, bracie, gdybym był w porządku, niewątpliwie powstałby Pan, aby mi dopomóc. Ale z powodu moich grzechów, zostawił mnie w tej pułapce.
Wówczas Ufny rzekł: – Mój bracie, całkiem zapomniałeś o tym tekście, w którym jest mowa o niepobożnych: Albowiem nie mają utrapień, zdrowe i tęgie jest ich ciało, Nie znają mozołu śmiertelników, i nie dotykają ich ciosy, jak innych (Ps 4:5). Te utrapienia które przechodzisz w tej chwili w wodzie, nie są znakiem, że Bóg cię opuścił, lecz są znakiem łaski, a są ci dane dla wypróbowania, czy przypomnisz sobie, jakie dobrodziejstwa otrzymałeś dotąd z Jego rąk i czy będziesz polegał na Nim w utrapieniu.
Chrześcijanin na chwilę zamyślił się, a w tym czasie Ufny ogłosił mu Słowo Pisma: – Bądź dobrej myśli, Jezus Chrystus cię uzdrawia.
Gdy Chrześcijanin to usłyszał, zawołał głośno: – O, znowu Go widzę! Mówi do mnie te słowa: „Gdy pójdziesz przez wody, będę z tobą, a jeśli przez rzeki, nie zaleją: (Iz 43:2).
Wtedy obaj nabrali odwagi i od tego momentu, aż do chwili, gdy przedostali się na drugą stronę, wróg ich duszy zamilknął jak głaz.
Po chwili Chrześcijanin poczuł grunt pod nogami, a reszta rzeki, jak się okazało, była płytka. Na brzegu, już po drugiej stronie, ujrzeli znowu dwie jaśniejące postacie. Czekali właśnie na nich. Gdy więc pielgrzymi wyszli z wody, oni pozdrowili ich mówiąc: – Jesteśmy duchami usługującymi, którzy bywają posłani by pomagać tym, którzy mają odziedziczyć zbawienie. (Hbr 1:14).
Poszli więc dalej ku Bramie razem z nimi.
Musicie zwrócić uwagę na to, że Gród stał na potężnym wzgórzu, na które pielgrzymi wchodzili jednak z łatwością, ponieważ dwaj pomocnicy trzymali ich pod ręce. W rzece pozostawili swoje szaty śmiertelności. które mieli na sobie, gdy do niej wchodzili. Z wielką lekkością i szybkością szli w górę, chociaż miejsce, na którym były założone fundamenty Niebiańskiego Grodu, znajdowało się wysoko, ponad chmurami.
Przeszli przez strefę powietrza, cały czas ze sobą radośnie rozmawiając, wielce pocieszeni tym bezpiecznym przeprawieniem się przez rzekę i towarzystwem istot tak pełnych chwały. Idąc, drogą rozmawiali z Jaśniejącymi na temat chwały tego Grodu. Powiedzieli oni pielgrzymom, że piękna i chwały jego nie da się wypowiedzieć, że tam właśnie jest ta Góra Syjon, Niebieskie Jeruzalem, tam znajdują się niezliczone tysiące aniołów oraz duchów sprawiedliwych i doskonałych (Hbr 12:22-24). Idziecie teraz – mówili – do Raju Bożego, gdzie zobaczycie Drzewo Życia i gdzie będziecie spożywać jego nigdy nie więdnące owoce. Gdy tam przyjdziecie, otrzymacie białe szaty i każdego dnia, przez całą wieczność, będziecie chodzić i rozmawiać z Królem (Obj 2:7; 3:4-5).
Tam nie będziecie już widzieli więcej tego, co oglądaliście w niższych okolicach, na ziemi: smutku, choroby, cierpień i śmierci, albowiem pierwsze rzeczy minęły (Obj 21:4). Idziecie teraz do Abrahama, Izaaka, Jakuba i proroków, mężów, których Bóg zabrał, aby ich uchronić od gniewu przyszłego, a którzy odpoczywają na swoich łożach. Każdy z nich chodzi w swej sprawiedliwości.
Pielgrzymi zapytali wówczas: – Co będziemy musieli robić w tym świętym miejscu?
Na to otrzymali odpowiedź taką: – Musicie otrzymać pociechę za wszystkie wasze prace i radość za wszelkie smutki, zbierzecie plon z tego, coście siali, to znaczy owoce wszystkich waszych modlitw, łez, oraz cierpień, które znosiliście z miłości do Króla, w waszej drodze. (Gal 6:1-8).
Tam będziecie nosili złote korony i ustawicznie będziecie się cieszyć widokiem Osoby i czynów Tego, który jest Święty. albowiem ujrzycie Go takim, jaki jest (1J 3:2). Tam będziecie Mu również ciągle służyli oddawaniem chwały i czci, wysławianiem 1 dziękczynieniem – Temu, któremu pragnęliście służyć w tym świecie, pośród wielu trudów, powodowanych słabością waszego ciała.
Tam też, oczy wasze będą rozkoszować się widokiem, uszy zaś słuchaniem głosu Potężnego Króla. Tam będziecie się cieszyć towarzystwem swoich przyjaciół, którzy przyszli przed wami, a przyjmiecie też z radością wszystkich tych, którzy przyjdą po was. Przyobleczeni zostaniecie w chwałę i majestat, posadzeni w pojeździe, przygotowanym na to, aby nim jeździł Sam Król Chwały w waszym towarzystwie. Gdy On wróci na ziemię wraz z dźwiękiem ostatecznej trąby, w obłokach, na skrzydłach wiatru, wy przyjdziecie z Nim. Tak jest – gdy On wyda wyrok za nieprawość na ludzi, czy aniołów, wy będziecie również mieli głos, ponieważ byli oni Jego, ale też i waszymi wrogami. Gdy zaś powróci do tego Miasta, przy dźwiękach trąb, to wy przyjdziecie z Nim, a tak już na zawsze z Panem będziecie. (1Tes 4:13-17; Jud 14-15; Dn 7:9-10; 1Kor 6:2-3).
Tak rozmawiając, zbliżyli się do Bramy, a oto wyszedł na ich spotkanie oddział Niebiańskiego Wojska. Wówczas towarzyszący pielgrzymom dwaj Jaśniejący rzekli: – Oto pielgrzymi, którzy umiłowali swojego Pana, gdy byli na świecie, którzy opuścili wszystko dla Jego świętego Imienia, On nas posłał, aby ich przyprowadzić. Przyprowadziliśmy ich więc tutaj. Za nimi długa podróż, którą odbywali z pragnieniem, aby móc wejść do Grodu i spojrzeć swemu Odkupicielowi w twarz z radością.
W odpowiedzi na to żołnierze wykrzyknęli: – Błogosławieni, którzy są zaproszeni na ucztę wesela Baranka. (Obj 19:9).
Wyszło też na ich spotkanie kilku Trębaczy Królewskich, przyodzianych w białe i lśniące szaty. Ci napełnili całe Niebo melodyjnymi i głośnymi dźwiękami swych trąb. Powitali oni Chrześcijanina i jego towarzysza, jako przychodzących z Ziemi, dziesięcioma tysiącami „witaj”.
Spójrz, jak w chwale jadą święci pielgrzymowie
Chmury ich powozem, gwardią aniołowie!
Któż by się dla Pana chętnie nie mozolił,
Który, po wędrówce, świętych tak ozdobił!
Po przywitaniu, Niebianie otoczyli ich ze wszystkich stron (aby im niejako służyć za ochronę w czasie przechodzenia przez górne krainy). Przez całą drogę Trębacze grali piękne melodie, używając głównie wysokich dźwięków. To wszystko robiło wrażenie, jakby całe Niebo zeszło w dół na ich spotkanie. Szli tak zatem wszyscy razem. Trębacze raz po raz grali, radośnie na nich spoglądając, uśmiechem i gestami dając wyraz swej radości z powodu ich przybycia i przyłączenia do grona Niebian. Pielgrzymi byli więc już jak gdyby w Niebie, lecz jeszcze zanim weszli, bardzo wzruszył ich widok aniołów i piękny dźwięk trąb.
Teraz widzieli już i samo Miasto, a zdawało im się, że wszystkie dzwony, dzwonią na ich przywitanie. Nade wszystko jednak, niezmiernym szczęściem napawała ich myśl o posiadaniu tam własnego, wiekuistego miejsca zamieszkania, w takim gronie, na całą wieczność! Ach, jakimże piórem, albo jakim językiem dałoby się wypowiedzieć ich niewysłowione szczęście?
Wreszcie przyszli do Bramy Niebiańskiego Grodu.
Gdy przed nią stanęli, zobaczyli w górze napis: „Błogosławieni, którzy wykonują przykazania Jego, aby mieli prawo do drzewa życia i aby weszli bramami do Miasta.” (Obj 22:14).
Jeden z Jaśniejących polecił im zapukać do Bramy. Kiedy to uczynili, ukazali się odźwierni, wyglądający sponad Bramy, a byli wśród nich Henoch, Mojżesz, i Eliasz. Im właśnie oznajmiono, że ci pielgrzymi przyszli Miasta Zagłady, a podróż swą odbyli z miłości, którą żywią do Króla tego miejsca. Następnie każdy z pielgrzymów wręczył odźwiernym swój zwój pergaminu, który otrzymał na początku podróży. Pergaminy te zostały zaniesione do Króla, który po przeczytaniu zapytał: – Gdzie oni są?
Odpowiedziano Mu, iż stoją przed Bramą. Król rozkazał więc otworzyć Bramę, aby wszedł naród sprawiedliwy, który strzeże prawdy (Iz 26:2).
Gdy tylko przekroczyli próg Bramy Syjonu, zostali przemienieni i włożono na nich szaty lśniące jak złoto. Podeszli do nich Niebianie, niosący harfy i korony, i wręczyli im je,- harfy, aby na nich ustawicznie wygrywali pieśni chwały, a korony jako oznakę godności. Jeszcze raz, na znak radości, odezwały się wszystkie dzwony w Niebiańskim Grodzie, a im powiedziano: – Wejdźcie do radości Pana waszego” (Mt 25:23).
Chrześcijanin i Ufny zaśpiewali donośnie pieśń o następujących słowach: – Siedzącemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo, i cześć i chwała, i moc na wieki wieków (Obj 5:13).
W momencie, gdy otworzono Bramę, aby ich wpuścić, spojrzałem za nimi, aby zobaczyć choć odrobinę z tego, co znajduje się wewnątrz Miasta. Widziałem, że wszystko świeci tam jak słońce, ulice są z czystego złota, a chodzi po nich mnóstwo ludzi w koronach na głowach, z palmami w rękach, trzymając złote harfy, przy których wtórze uwielbiają nieustannie Pana. Były tam również istoty uskrzydlone, które bez przerwy wymieniały między sobą pozdrowienia, słowami: – Święty, Święty, Święty jest nasz Pan.
Potem Bramę zamknięto.
Widok ten sprawił, że bardzo zapragnąłem znaleźć się pomiędzy nimi. Gdy tak stałem i przyglądałem się, odwróciłem głowę w tył, i zobaczyłem Ciemnotę, podchodzącego do brzegu rzeki. Prędko się przedostał na drugą stronę, nie ponosząc ani połowy tych trudów, przez które przeszli Chrześcijanin i Ufny. Trafiło mu się bowiem, że znalazł w tym miejscu pewnego przewoźnika, (któremu na imię było Próżna-Nadzieja) wraz z łodzią, i ten przewiózł go na drugą stronę. Wtedy on, podobnie jak tych dwóch, którzy szli poprzednio, zaczął wspinać się na Wzgórze, aby dojść do Bramy, z tą różnicą, że szedł sam.
Gdy doszedł do Bramy, spojrzał na napis nad nią widniejący i zaczął pukać, sądząc, że dostanie zezwolenie na wejście do wnętrza. Ale odźwierni, którzy stali nad Bramą zapytali go, skąd przyszedł i czego sobie życzy. Na to odpowiedział: – Jadłem i piłem w obecności Króla, gdy Ten nauczał w naszym mieście.
Zażądali od niego zaświadczenia spod wąskiej bramy, aby móc pójść i pokazać je Królowi. On więc zaczął go jak gdyby szukać na piersi, ale żadnego oczywiście nie znalazł. Zapytali go więc: – Czyż takowego nie posiadasz?
Ale Ciemnota nie odpowiedział na to ani jednym słowem. Powiedziano więc o tym Królowi, ale Pan nie poszedł nawet, aby go zobaczyć, lecz rozkazał dwóm Jaśniejącym, którzy towarzyszyli Chrześcijaninowi i Ufnemu w drodze do Grodu, aby wyszli przed Bramę, pochwycili Ciemnotę, związali mu ręce i nogi, i wyrzucili precz. Oni wzięli go i zanieśli drogą powietrzną do tych drzwi, które zobaczyłem w zboczu wzgórza, i tam go wrzucili. Zobaczyłem więc, że istnieje droga do piekła, nawet od samych Bram Niebios, tak samo jak istnieje droga, wiodąca tam z Miasta Zagłady. Wreszcie obudziłam się – i oto był to tylko sen.