8 – Pałac piękny

Żałując swego nieszczęsnego postępku, Chrześcijanin szedł dalej drogą, gdy naraz podniósłszy oczy i zobaczył przed sobą okazały pałac, stojący tuż przy drodze. Pałac ten nosił nazwę „Piękny”. Widziałem dalej w moim śnie, jak Chrześcijanin pośpieszył naprzód, aby tam, jeśli będzie możliwe, przenocować. Uszedł jednak zaledwie mały odcinek drogi, gdy znalazł się w bardzo wąskim przejściu, długości około dwustu metrów, wiodącym do domku odźwiernego. Bacznie się rozglądając, spostrzegł, leżące na drodze przed nim, dwa lwy.

Teraz – pomyślał – widzę niebezpieczeństwo, które skłoniło Lękliwego i Nieufnego do powrotu. Lwy były uwiązane na łańcuchach, on jednakże tego nie zauważył. Bardzo się przeląkł i już miał na myśli zawrócić, podobnie jak oni to uczynili, wydawało mu się bowiem. że przed nim jest już tylko niechybna śmierć.

Zauważył go jednak odźwierny, który stał przy swoim domku, a któremu na imię było Czujny. Widząc, że chrześcijanin się zatrzymał, jak gdyby miał zamiar zawrócić, zawołał do niego: – Nie bój się tych lwów, albowiem są uwiązane na łańcuchach. Znajdują się one tutaj celem wypróbowania wiary tych, którzy ją posiadają, a zdemaskowania tych, którzy jej nie mają. Trzymaj się więc środka ścieżki, a nie stanie ci się nic złego! (Mk 4:40).
Chrześcijanin ruszył naprzód, drżąc ze strachu przed lwami.
Trzymając się jednak wskazówek odźwiernego, przeszedł pomiędzy nimi, słysząc ich ryki. Lwy, ponieważ uwiązane na łańcuchach, nie mogły wejść na ścieżkę i nie zrobiły mu nic złego. Klasnął więc radośnie W dłonie i poszedł dalej, aż dotarł do bramy, gdzie znajdował się odźwierny.

Chrześcijanin zwrócił się do niego z następującym zapytaniem: – Cóż to jest za dom, panie mój? Czy będę mógł przenocować dziś tutaj?
Na to odźwierny odpowiedział: – Dom ten został zbudowany przez Pana tego wzgórza dla odpoczynku i bezpieczeństwa pielgrzymów. Odźwierny zapytał go również skąd idzie i dokąd zmierza.
Chrześcijanin: – Przyszedłem z Miasta Zagłady, a idę na Górę Syjon. Ponieważ jednak słońce już zaszło, pragnę, jeśli to jest możliwe, tutaj przenocować.

Odźwierny: – A jak się nazywasz?
Chrześcijanin: – Obecnie nazywam się Chrześcijanin. Przedtem jednak nazywałem się Bez Łaski. Wywodzę się z pokolenia Jafeta, którego Bóg nakłonił do zamieszkania w namiotach Sema. (Rdz 9:27).
Odźwierny: – Ale jak się to stało, żeś przyszedł tak późno? Słońce przecież już zaszło.
Chrześcijanin: – Byłbym tutaj znacznie wcześniej, gdyby nie to, że – och, nędzny ja człowiek – usnąłem w altanie, które leży w połowie drogi wiodącej na szczyt wzgórza. Mimo zaśnięcia byłbym tu wcześniej, lecz podczas snu zgubiłem mój zwój i bez niego wszedłem aż na szczyt wzgórza. Tam dopiero, gdy sięgnąłem po niego, a nie znalazłem, musiałem z bólem serca wrócić na miejsce, w którym usnąłem, gdzie też go znalazłem, i wreszcie przyszedłem.
Odźwierny: – No dobrze, zawołam jedną z dziewcząt, mieszkających tu, a jeśli spodoba jej się to, co mówisz, to zaprowadzi cię do pozostałych członków rodziny, stosownie do zasad obowiązujących w tym domu.

Odźwierny uderzył w dzwon, a na jego dźwięk z domu wyszła poważna i piękna dziewczyna, której na imię było Zaufania Godna i zapytała, dlaczego ją wołano.
Odźwierny: – Ten człowiek jest w drodze z Miasta Zagłady na Górę Syjon. Będąc znużony, poprosił mnie o nocleg, tym bardziej, że już zapadła noc. Powiedziałem mu więc, że cię zawołam, a ty, po rozmowie z nim, zrobisz, co będziesz uważała za stosowne, według zasad obowiązujących w tym domu.
Zapytała go więc skąd pochodzi i dokąd idzie – on jej odpowiedział. Potem go jeszcze zapytała, co widział i z czym się spotkał po drodze – i na to też jej odpowiedział. Wreszcie zapytała, jak się nazywa, a on odpowiedział: – Nazywam się Chrześcijanin i tym bardziej pragnę skorzystać z noclegu na tym miejscu, gdyż, jak się dowiedziałem, zostało ono zbudowane przez Pana wzgórza dla odpoczynku i bezpieczeństwa pielgrzymów.

Zaufania Godna była zadowolona, słuchając jego historii, miała też łzy w oczach. Po krótkiej chwili milczenia powiedziała: – Pójdę i zawołam jeszcze kogoś z mojej rodziny.
Pobiegła do drzwi i poprosiła Roztropną, Pobożną i Dobroczynną, które po krótkiej rozmowie zabrały go do Pałacu, aby go przedstawić pozostałym członkom rodziny. Oni wszyscy, witając go na progu domu, mówili: – Wejdź, błogosławiony Pański, wszak dom ten został zbudowany W tym celu, aby w nim gościć takich pielgrzymów jak ty!

Na to on skłonił głowę i wszedł za nimi do wnętrza. Gdy znalazł się w środku i usiadł, podano mu coś do picia. Uzgodniono również, że zanim kolacja będzie gotowa, ktoś porozmawia z Chrześcijaninem, aby czas spędzić z jak największym pożytkiem. Wybrali do tego celu Pobożną, Roztropną i Dobroczynną, a one tak z nim zaczęły rozmawiać.

Pobożna: – Dobry chrześcijaninie, skoro okazaliśmy ci miłość, przyjmując cię dziś wieczorem w naszym domu, pozwól, że porozmawiamy z tobą o wszystkim, co ci się przytrafiło w czasie twojej pielgrzymki – abyśmy również i my mogły uczynić krok naprzód w naszym życiu.

Chrześcijanin: – Bardzo chętnie. Cieszę się, że jesteście w stosunku do mnie tak życzliwie usposobione.
Pobożna: – Co było na samym początku powodem, że zdecydowałeś się rozpocząć pielgrzymkę?
Chrześcijanin: – Z mego ojczystego kraju wygnała mnie straszna wieść, która dotarła do moich uszu, a mianowicie, że czeka mnie zagłada, jeśli tam pozostanę.
Pobożna: – Ale jak się to stało, że w właśnie w ten właśnie sposób opuściłeś twój kraj?”
Chrześcijanin: – Tak to zrządził Bóg; gdy się bowiem bardzo lękałem śmierci i nie wiedziałem dokąd się udać, to niespodzianie zjawił się i podszedł do mnie jakiś mężczyzna, (drżałem wtedy i płakałam), któremu na imię było Ewangelista, i on skierował mnie do Ciasnej Bramy, której inaczej nigdy nie byłbym znalazł – i oto jestem na drodze, która dzisiaj przyprowadziła mnie wprost do tego domu.
Pobożna: – Czy przechodziłeś koło domu Tłumacza?
Chrześcijanin: – Tak – i widziałem tam takie pouczenia, które zachowam żywo w pamięci przez całe życie. Szczególnie trzy z nich, a mianowicie: jak Chrystus podtrzymuje dzieło łaski w sercu człowieka, pomimo wysiłków Szatana; następnie człowieka. który tak dalece zabrnął w grzech, że znalazł się zupełnie poza obrębem nadziei na miłosierdzie Boże, wreszcie sen człowieka, który myślał, że nadszedł dzień sądu.
Pobożna. – Jak to, słyszałeś jak opowiadał swój sen!
Chrześcijanin: – Tak – a był to sen straszny. Odczuwałem wprost ból serca, gdy słuchałem tego, co opowiadał – niemniej rad jestem, że miałem okazję wysłuchać.
Pobożna: – Czy to wszystko, co widziałeś w domu Tłumacza?
Chrześcijanin: – Nie. Pokazał mi też wspaniały pałac, na którego tarasie przechadzali się ludzie, odziani w złote szaty. Podszedł tam też jeden waleczny mąż i przebił się przez straż, która strzegła wejścia i usiłowała nie wpuścić go.
Widziałem też, jak go mieszkańcy tego pałacu zaprowadzili do wnętrza. aby wziął wieczną chwałę. Te obrazy olśniły moje serce i byłbym chętnie pozostał w domu tego dobrego nauczyciela cały rok, gdyby nie świadomość, że muszę się udać w dalszą drogę.

Pobożna: – Co jeszcze widziałeś w dalszej drodze?
Chrześcijanin: – Co widziałem? Nieco dalej zobaczyłem skrwawionego Męża (tak przynajmniej pomyślałem), wiszącego na drzewie krzyża. Na sam Jego widok, moje ciężkie brzemię, pod którym wzdychałem, spadło mi z pleców. Było to dla mnie prawdziwie niezwykłym widokiem – nigdy podobnego nie widziałem. Gdy tak patrzyłem w górę (a nie mogłem oderwać oczu od Człowieka na krzyżu), trzy lśniące postacie stanęły koło mnie, z których jedna powiedziała mi, że grzechy moje są odpuszczone. Druga postać zdjęła ze mnie łachmany i włożyła na mnie ten haftowany płaszcz. który teraz noszę, trzecia zaś wycisnęła na mnie pieczęć, widzicie ją na moim czole, dała mi też ten oto zwój pergaminu z pieczęcią.
Mówiąc te słowa, wyjął z zanadrza swój pergamin i pokazał im go.

Pobożna: – Co jeszcze spotkałeś na swojej drodze?
Chrześcijanin: – To, co już opowiedziałem, najbardziej zapadło we mnie. Niemniej spotkały mnie też inne sytuacje, na przykład spotkałem trzech mężczyzn: Prostaka, Drzemalskiego i Zarozumialca, którzy zakuci w kajdany, leżeli pogrążeni w głębokim śnie tuż obok drogi, którą przechodziłem, a nie udało mi się ich dobudzić. Widziałem również Pobożnisia i Obłudnika, przechodzących przez mur, aby udać się, jak twierdzili do Syjonu, ale szybko zeszli z drogi. Nade wszystko jednak, napracowałem się, zanim wspiąłem się na szczyt tego wzgórza, a nie mniej trudne było przejście pomiędzy rozjuszonymi lwami, i to przede wszystkim zasługa odźwiernego (który stał przy bramie), że nie zawróciłem z drogi! A teraz dziękuję Bogu, że jestem tutaj i dziękuję wam za gościnne przyjęcie.

Następnie Roztropna zapragnęła zadać mu kilka pytań, prosząc go o udzielenie na nie odpowiedzi.
Roztropna: – Czy pozostało ci coś, czego używałeś, gdy byłeś w swoim kraju.
Chrześcijanin: – Owszem są ze mną moje stare skłonności, choć jest to zupełnie sprzeczne z moją wolą. Szczególnie bolą mnie pełne zazdrości i złośliwości myśli i pragnienia w mojej głowie, którymi dawniej, zarówno moi ziomkowie, jak i ja sam, wielce się cieszyłem. Teraz jednak wszystko to jest mi ciężarem. Chętnie bym się wyzbył na zawsze tych złośliwych myśli i pragnień, ale gdy pragnę robić to, co jest lepsze, to wszystko najgorsze jest tuż koło mnie” (Rz 7:14-21).
Roztropna: – Czasem jednak stwierdzasz chyba, że dane ci jest zwycięstwo nad tym, co cię dręczy?
Chrześcijanin: – Tak, ale to rzadko ma miejsce. Są to dla mnie prawdziwie złote godziny.
Roztropna: – Czy możesz sobie przypomnieć, przy pomocy czego udaje ci się pokonać to, co cię trapi?
Chrześcijanin: – Owszem, najskuteczniej działa przypomnienie sobie tego, co widziałem pod Krzyżem. Bardzo mi też pomaga spojrzenie na moją haftowaną szatę. Odnoszę zwycięstwo również wtedy, gdy zaglądam do pergaminu, który noszę na mej piersi, a także wtedy, gdy serce rozgrzewa mi myśl o celu mej podróży.

Roztropna: – Co właściwie powoduje, że tak bardzo pragniesz się dostać na Górę Syjon?
Chrześcijanin: – Tam mam nadzieję ujrzeć żywym tego, który zawisł za mnie na krzyżu. Tam też niewątpliwie pozbędę się z duszy tego zła, które obecnie mnie dręczy Tam, jak słyszałem, nie ma już śmierci (Iz 25:8, Obj 21:41); tam będę przebywał w towarzystwie Tego, którego najbardziej miłuję, a miłuję Go dlatego, że mnie uwolnił od brzemienia. Dość też już mam tej wewnętrznej choroby. Pragnąłbym być już tam, gdzie nie ma więcej śmierci i gdzie przebywają ci, którzy ustawicznie wołają: Święty, Święty, Święty!

Potem Dobroczynna zwróciła się do Chrześcijanina, pytając go czy posiada rodzinę.
Chrześcijanin: – Mam żonę i czworo małych dzieci.
Dobroczynna: – Czemu nie zabrałeś ich ze sobą?
Gdy Chrześcijanin usłyszał te słowa, zapłakał i rzekł: – O, jakże chętnie uczyniłbym to, oni wszyscy jednak byli zdecydowanie przeciwni memu wyruszeniu na pielgrzymkę.
Dobroczynna: – Powinieneś był z nimi rozmawiać i wskazać im na niebezpieczeństwo pozostania tam.
Chrześcijanin: – Tak też uczyniłem, oznajmiając, że Bóg mi powiedział o rychłym zniszczeniu naszego miasta. Wydawałem się im jednak niepoczytalnym i nie uwierzyli mi. (Rdz 19:14).
Dobroczynna: – Czy prosiłeś Pana w modlitwie, aby ich przekonał do wyruszenia w drogę?
Chrześcijanin: – Tak, i to z głębi serca. Musicie bowiem wiedzieć o tym, że żona i dzieci bardzo mi są drogie.
Dobroczynna: – Czy powiedziałeś im też o swoim smutku i lęku przed zagładą? Przypuszczam bowiem, że dostatecznie wyraźnie widziałeś zagrożenie.
Chrześcijanin: – Tak – i to wiele, wiele razy. Obawy moje malowały się także na moim obliczu, we łzach i strachu na myśl o sądzie, który wisi nad naszymi głowami. To wszystko jednak nie przekonało ich, że powinni pójść ze mną.
Dobroczynna: – Ale co mówili na swoje usprawiedliwienie?
Chrześcijanin: – No cóż – moja żona bała się pozostawić ten świat. Dzieci zaś były całkowicie pochłonięte używaniem uciech młodości. Tak więc w końcu wyruszyłem w tę podróż sam.
Dobroczynna: – Może próżność, objawiająca się w twoim życiu stłumiła to, co sprawiały namowy do pójścia na pielgrzymkę?
Chrześcijanin: – Niewątpliwie życiu mojemu wiele można zarzucić. Świadomy bowiem jestem wielości moich upadków. W ten sposób człowiek istotnie prędko rujnuje to, co zbudował przekonywaniem o postępkach pięknych i służących ku dobru. Niemniej stwierdzam stanowczo, że czuwałem nad tym, aby żadnym nieprzystojnym czynem nie spowodować ich negatywnego ustosunkowania się do wyruszenia na pielgrzymkę. Ba, zwykli mi nawet robić wyrzuty dlatego, że jestem zbyt skrupulatny i że (z powodu nich) wyrzekam się postępków, które uważam za grzech, a w których oni nie widzieli nic złego.
Nie, raczej bym mógł powiedzieć, że przeszkodą w pójściu ze mną były moje obawy, aby nie popełnić grzechu przeciwko Bogu, lub też nie wyrządzić krzywdy sąsiadowi.

Dobroczynna: – To prawda, że Kain nienawidził brata swego, ponieważ czyny Abla były sprawiedliwe, a jego własne były złe. Jeśli wiec twoja żona i dzieci gorszyły się tym, że czyniłeś dobro, okazali się zatwardziałymi w odrzucaniu dobra. Ty zatem nie jesteś winowajcą ich krwi” (Ez 3:19).

Dalej widziałem w moim śnie, że siedzieli, rozmawiając tak, aż kolacja była gotowa. Gdy nakryto stół, zasiedli do posiłku. Na stole znalazły się pożywne potrawy i dobre stare wino. Podczas posiłku rozmawiano cały czas o Panu tego wzgórza, o tym, co On uczynił i dlaczego to uczynił, i dlaczego zbudował ten dom. Z tego, co mówili, wnioskowałem, że Pan ten był wielkim Rycerzem, że stoczył straszny bój i zabił tego, który miał moc śmierci, co nie obeszło się bez wielkiego niebezpieczeństwa dla Niego samego, za co Go też teraz wszyscy jeszcze więcej miłują.

Chrześcijanin powiedział: – On to wszystko uczynił za cenę przelania Swej własnej krwi (Hbr 2:14-15). To jednak czyni Jego dzieło tym bardziej pełne chwały i łaski, że ofiarę tę poniósł wyłącznie z miłości dla Swego Kraju.
Byli też pomiędzy domownikami tacy, którzy Go widzieli i rozmawiali z Nim, po Jego śmierci na krzyżu. Oni też świadczyli, jak z Jego własnych ust słyszeli, że tak bardzo miłuje biednych pielgrzymów, że podobnej miłości nie można by znaleźć, choćby się przeszukało cały świat od wschodu do zachodu.

Jako przykład tego przytoczyli fakt, że pozbył się Swojej chwały, aby móc darować nędzarzom dostojność niebian. Słyszeli również, jak z całą stanowczością zapewniał, że nie będzie mieszkał na Syjonie sam. Powiedzieli ponadto, że uczynił książętami wielu pielgrzymów, którzy z natury i z urodzenia byli żebrakami, On jednak „Podniósł ich z kupy gnoju” (1Sm 2:8; Ps 113:7).
W ten sposób rozmawiali do późnej nocy, aż wreszcie polecili się Panu swemu w opiekę i udali się na spoczynek. Chrześcijaninowi pościelili w dużej komnacie na piętrze, której okna zwrócone były na południe. Komnata ta nazywała się komnatą Pokoju. Tam spał aż do zarania dnia, po czym obudził się i zaśpiewał:

„Gdzież jestem? To troska i miłość zapewne Jezusa ku tym, co miłują tę drogę
Sprawiła, że grzechy me są odpuszczone, I jakbym był w Niebie radować się mogę!”

Rano, gdy wszyscy wstali i chwilę ze sobą porozmawiali, powiedzieli Chrześcijaninowi, aby nie odchodził, dopóki mu nie pokażą pamiątek rzadkich i godnych zwiedzenia. Najpierw zaprowadzili go do gabinetu, gdzie mu pokazali bardzo stare dokumenty. Widziałem więc. jak pokazali mu rodowód Pana tego wzgórza (Mich 5:2), z którego wynikało, że był On Synem Przedwiecznego i przyszedł na ziemię jako liczący pokolenia Swoje od wieczności. Tutaj były również dokładniej spisane Jego czyny. Były też spisane nazwiska wielu setek tych, których przyjął do Swej służby; oraz, że ich potem umieścił w mieszkaniach, których już nie mógł więcej ukruszyć ani ząb czasu, ani prawo rozkładu, właściwe wszystkiemu na tym świecie.

Następnie przeczytali mu sprawozdania z niektórych zacnych czynów, dokonanych przez Jego sługi: jak podbili królestwa, czynili sprawiedliwość, otrzymali obietnice, zemknęli paszcze lwów, ugasili gwałtowny ognień, uniknęli ostrza miecza, ze słabych stali się mocnymi, w boju walecznymi i zmuszającymi do ucieczki całe armie nieprzyjacielskie (Hbr 11:33-34). Czytali też w tych dokumentach pewne fragmenty, z których jasno wynikało, że Pan ich jest pełen chęci przyjęcia do Swojej łaski wszystkich, nawet tych, którzy w przeszłości przynosili swym postępowaniem wiele wstydu Jego Osobie.

Chrześcijanin przejrzał też opowieści o wielu innych słynnych starodawnych i współczesnych sprawach. Były tam proroctwa i przepowiednie, które na pewno się wypełnią, zarówno ku hańbie i grozie nieprzyjaciół Bożych, jak i na pociechę i radość pielgrzymów.

Następnego dnia zaprowadzili go do zbrojowni, gdzie mu pokazali wiele rozmaitego rodzaju broni, którą Pan przygotował dla pielgrzymów, a mianowicie: miecze, tarcze, hełmy, pancerze, broń ustawicznej modlitwy i obuwie, które się nigdy nie niszczy. Była tej broni dostateczna ilość, aby zaopatrzyć do służby Pana całe mnóstwo sług – nawet gdyby ich było ich tyle, ile jest gwiazd na niebie (Ef 6:10-18).
Pokazali mu. również niektóre z tych przedmiotów, którymi słudzy Królewscy posługiwali się przy czynieniu cudów i znaków. Pokazali mu laskę Mojżesza, młot i gwóźdź, którym Jael zabiła Syserę, oraz dzbany, trąby i pochodnie, przy pomocy których Gedeon przepędził armię Madianitów. Pokazali mu również kij na woły i oślą szczękę, którymi Samson pokonał setki Filistyńczyków. Pokazali mu również procę i kamień, którym Dawid zabił Goliata, a także miecz, którym Pan Nieba zabije męża grzechu w dniu, w którym powstanie do ostatecznego zwycięstwa. Pokazali mu i wiele innych, wspaniałych przedmiotów, których widokiem Chrześcijanin wielce się uradował. Gdy zakończyli oglądanie tego wszystkiego, udali się znowu na spoczynek.

Następnego poranku Chrześcijanin zaczął się przygotowywać do wyruszenia w dalszą drogę. Domownicy uprosili go jednak, aby pozostał jeszcze do następnego dnia, gdyż jeśli tylko będzie pogoda, to mu pokażą Góry Błogości. Widok ich z pewnością wielce go pocieszy, gdyż znajdują się blisko upragnionej Przystani. Pozostał więc do następnego dnia, a gdy nastał poranek, zaprowadzili go na dach i polecili patrzeć w kierunku południowym. Uczynił tak, i oto przed oczyma jego roztoczył się wspaniały widok na przepiękny, górzysty kraj, któremu dodawały uroku lasy, winnice i wszelkiego rodzaju drzewa owocowe. Radością napawało go patrzenie na znajdujące się tam kwiaty, źródła wód i wodotryski. Potem zapytał, jak się ten kraj nazywa, a oni odpowiedzieli, że jest to Ziemia Emmanuela, że jest ona tak bliska sercu pielgrzymów, i że tak gromadnie w niej mieszkają, jak na tym wzgórzu.

– Gdy tam przyjdziesz – powiedzieli – to będziesz mógł już zobaczyć Bramę Niebieskiego Grodu – pokażą ci ten widok żyjący w tej Ziemi pasterze.
Wreszcie postanowił ruszyć w dalszą podróż, na co domownicy wyrazili zgodę. Poprosili go tylko, aby wpierw jeszcze udał się z nimi powtórnie do zbrojowni. Tak też zrobili, tam też Chrześcijanin został uzbrojony od stóp do głowy. Otrzymał to wszystko, co było potrzebne dla odparcia ataku w dalszej drodze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anti-Spam Quiz: