17 – U pasterzy w Górach Błogości

Po dokonaniu tak walecznych czynów, jak zabicie olbrzyma Rozpacz i zburzenie Zamku Zwątpienia, pielgrzymi udali się w dalszą podróż i dotarli do Gór Błogości, gdzie swego czasu Chrześcijanin i Ufny zostali tak wspaniale pokrzepieni różnymi dobrami tego błogosławionego miejsca.
Tak samo jak ich poprzednicy, gromada pielgrzymów spotkała pasterzy, którzy zaprosili ich w gościnę równie serdecznie, jak ongiś Chrześcijanina.
Gdy pasterze ujrzeli dużą gromadkę idącą w ślad za panem Wielkie Serce (jego samego znali już od dawna), rzekli do niego: – Łaskawy panie, przywiodłeś tutaj bardzo zacne towarzystwo, zechciej nam powiedzieć, gdzie ich wszystkich znalazłeś?
Na to pan Wielkie Serce odpowiedział:

Wpierw Chrześcijanka idzie tu wraz z rodziną całą.
Jej synowie, żony ich – kierując się stałą
Gwiazdą, kompas śledzą swój, by nie zmylić drogi,
Do Królestwa Łaski – od grzechu przekleństw, trwogi.
Stary pan Rzetelny też na pielgrzymkę idzie,
Za nim zaś Słabe Serce i Gotów-paść, choć w biedzie.
Jednak twierdzić śmiem, że ich serca dobre, złote.
A iść ze wszystkimi w przód mają wciąż ochotę.
Bez-nadziei, dobry mąż, w ślad za nimi kroczy,
Wraz z Trwożliwą, córką swą. Któż więc ich otoczy
Pieczą i pod dach swój wziąć zechce – wy, czy innej
Szukać mamy jeszcze gdzieś przystani gościnnej?

Pasterze wtedy powiedzieli: – To jest rzeczywiście szlachetne towarzystwo. Witamy was serdecznie pomiędzy nami!

Mamy wszystkiego pod dostatkiem, zarówno dla słabych jak i dla mocnych. Nasz Książę baczną uwagę zwraca na to, aby szczególną opieką otaczać tych najmniejszych. Dlatego czyjaś słabość nie stanowi przeszkody do udzielenia mu przez nas gościny (Mt 25: 40).
Zaprowadzili ich do drzwi wejściowych swego pałacu i rzekli: – Wejdź proszę, panie Słabe Serce, wejdź panie Gotów-paść, wejdź panie Bez-nadziei i pani Trwożliwa, jego córko!

– Tych, panie Wielkie Serce – rzekli pasterze, zwracając się do przewodnika – zapraszamy po imieniu, gdyż oni najprędzej byliby skłonni cofnąć się wstecz.
Jeśli zaś chodzi o was, którzy jesteście silnymi, macie swobodę i prosimy abyście się czuli tak jak u siebie w domu.
Wtedy pan Wielkie Serce rzekł: – Dzisiaj widzę, że oblicza wasze promienieją łaską, i że jesteście pasterzami u mego Pana.
Nie odpychacie bowiem słabych i nie odtrącacie ich, z zamiarem pozbycia się, ale raczej usłaliście kwiatami ich drogę do pałacu, tak jak powinniście byli uczynić” (Ez 34:21).

Weszli więc do Środka. Najpierw wątli i słabi, a pan Wielkie Serce, wraz z pozostałymi – za nimi. Gdy wszyscy usiedli, pasterze zwrócili się do tych słabszych, zapytując: – Czego sobie życzycie? Tutaj obowiązkiem naszym jest przygotować wszystko, co jest potrzebne ku posileniu słabych, jak i to, co jest potrzebne ku ostrzeżeniu tych którzy wyłamują się z karności.
I przez czas jakiś rozmawiali o potrzebach pielgrzymów.

Po rozmowie zasiedli wszyscy do przygotowanej już wieczerzy, w czasie której podano łatwostrawne, a jednocześnie smakowite i pożywne potrawy. Po spożyciu posiłku udali się na spoczynek – każdy na swoje miejsce.
Gdy nastał ranek, ubrali się i spożyli śniadanie, po czym pasterze korzystając z panującej w tych górach pięknej pogody, wyprowadzili ich na pola, aby stosownie do swego zwyczaju, pokazać pielgrzymom, przed odejściem, osobliwe widoki. Najpierw pokazali im to wszystko, co ongiś Chrześcijaninowi.

Następnie zaprowadzili ich jeszcze na inne miejsca. Pierwszym z nich była Góra Cudów, skąd zobaczyli w dali mężczyznę, który słowem góry przenosił. Zapytali więc pasterzy, co to ma znaczyć. Na to oni powiedzieli, że jest to syn pana Wielkiej Łaski, (o którym czytaliście w opisie pielgrzymki Chrześcijanina). Znajduje się on tam w celu nauczania pielgrzymów, jak mają wierzyć, a słowem, przez wiarę pokonywać rozmaite trudności piętrzące się na ich drodze (Mk 11:23-24).
Słysząc to, pan Wielkie Serce rzekł: – Znam go, to człowiek przewyższający wiarą wielu.
Następnie pasterze zaprowadzili ich na inne miejsce, zwane Górą Niewinności. Tam zobaczyli człowieka ubranego w białe szaty, a dwóch innych, którym na imię było Zabobon i Złość, bez ustanku obrzucało go błotem. Wszystko jednak błoto, które nań rzucili, po krótkiej chwili odpadało, a szaty jego znów wyglądały tak nieskazitelnie biało, jak gdyby na nich nigdy nie było żadnego brudu.
Pielgrzym rzekli więc: – Cóż to ma znaczyć?
Pasterze odpowiedzieli: – Człowiek ten ma na imię Pobożny, szata zaś jego wskazuje na niewinność jego życia. Ci, którzy ciskają nań błotem, nienawidzą jego dobrych uczynków. Jednak, jak widzicie, brud ten nie przywiera do jego szat. Podobnie będzie z każdym, który prawdziwie niewinnie żyje w tym świecie. Ktokolwiek chciałby takiego człowieka zabrudzić, trudzi się daremnie.

Bóg po niedługim bowiem czasie sprawi, że niewinność jego zabłyśnie jak światło, a sprawiedliwość jak słońce w południe.
Potem zaprowadzili ich na Górę Miłości. Tam pokazali im człowieka, przed którym leżała bela sukna, z której wycinał i szył płaszcze i ubrania dla biednych stojących wokoło. Pomimo tego, bela sukna nie pomniejszała się.
Wtedy zapytali: – A to co ma znaczyć?
– To ma wam udowodnić, – odparli pasterze – że ten któremu na sercu leży pomaganie ubogim przez pracę własnych rąk, sam nigdy nie odczuje braku czegokolwiek. Kto poi innych, sam będzie napojony, a podpłomyk, który wdowa dała prorokowi, nie spowodował ubytku mąki w jej garnku (1Krl 17:12-13).
Zaprowadzili ich również na miejsce, gdzie zobaczyli niejakiego Głupiego, który wraz z niejakim Rozumu-brak myli i szorowali pewnego Etiopczyka, chcąc uczynić go białym. Im więcej go jednak myli, tym był czarniejszy. Zapytali się więc nasi wędrowcy znów pasterzy, co to ma znaczyć.
Oni zaś odpowiedzieli: – Podobnie ma się sprawa z każdym złym człowiekiem. Wszystkie wysiłki, mające na celu zdobycie dla niego dobrej sławy sprawiają w rezultacie tylko to, że staje się on jeszcze gorszym. Tak było z Faryzeuszami, i tak będzie ze wszystkimi obłudnikami.

Wtedy rzekła Miłosierna, żona Mateusza, do Chrześcijanki: – Matko, jeśli byłoby to możliwym, chciałabym zobaczyć tę rozpadlinę w zboczu wzgórza, zwaną potocznie „boczną drogą do piekła”.
Chrześcijanka powiedziała więc o tym jej życzeniu pasterzom, którzy zaprowadzili ich do tych drzwi, otworzyli je i kazali Miłosiernej nasłuchiwać. Po chwili usłyszała, jak ktoś mówił następujące słowa:
– Niechaj będzie przeklęty mój ojciec za wstrzymywanie nóg moich od dróg pokoju i życia!
Inny zaś głos wołał: – Obym raczej został rozszarpany na sztuki, zanim zdecydowałem się na uratowanie mego życia kosztem zguby mej duszy!
Jeszcze inny mówił: – Gdybym mógł żyć raz jeszcze, zaparłbym się samego siebie, byleby się nie dostać tutaj!
Niewieście tej zdawało się też, że ziemia drży i jęczy pod jej nogami – i bardzo się wystraszyła!
Blada jak chusta i drżąc cała, odeszła stamtąd mówiąc: – Szczęśliwymi są mężczyźni i niewiasty, którzy są wybawieni od znalezienia się w piekle!

Gdy pasterze pokazali im wszystko, zaprowadzili z powrotem do pałacu i ugościli „czym chata bogata”. Miłosierna, będąc młodą, w poważnym stanie niewiastą, zapragnęła posiąść jedną rzecz, którą tam zobaczyła, ale wstydziła się o nią poprosić. Teściowa zapytała ją więc, co jej dolega, wyglądała bowiem, jak gdyby nie była całkiem zdrowa.

Wtedy Miłosierna rzekła: – tutaj w jadalni jest zwierciadło, o którym nie mogę przestać myśleć. Jeśli go nie będę mogła otrzymać, to wydaje mi się, że poronię.
Matka jej rzekła więc: – wspomnę 0 twoim pragnieniu pasterzom, a na pewno nie odmówią twemu życzeniu.
Ona jednak rzekła:  – Wstyd mi z powodu tego pragnienia. Czy tacy panowie powinni usłyszeć o mojej zachciance?
– Nie moja córko! – odpowiedziała Chrześcijanka – nie musisz się  wstydzić. Jest raczej cnotą pragnienie posiadania tak pięknej rzeczy.
Miłosierna rzekła więc: – Wobec tego zechciej, matko, zapytać się, czy byliby skłonni mi to zwierciadło sprzedać.
Zwierciadło zaś było rzeczywiście wyjątkowe. Z jednej strony dawało ono wierne odbicie oblicza patrzącego się w nie człowieka, gdy się je zaś obróciło na drugą stronę, widziało się w nim oblicze Samego Księcia pielgrzymów.

Już na ten temat rozmawiałem ze znawcami i powiedzieli mi, że dojrzeli w nim nawet koronę cierniową, którą miał na Swojej głowie, rany w Jego rękach, nogach i boku.
Ba! Lustro to ma taką cudowną właściwość, że patrzącemu się w nie pokaże Pana tam, gdzie Go pragnie zobaczyć, a więc żywego lub umarłego, na ziemi lub w Niebie, w Jego poniżeniu czy też uwielbieniu, przychodzącego aby cierpieć, albo przychodzącego aby panować (Jk 1:23; 1Kor 13:12; 2Kor 3:18).
Chrześcijanka poszła więc porozmawiać o tym z pasterzami na osobności, (imiona ich były, jak pamiętacie: Wiedza, Doświadczenie, Czujny i Szczery).
– Jedna z moich córek – powiedziała im – będąc w poważnym stanie, pragnie otrzymać rzecz, którą widziała w tym domu, a wydaje jej się, że poroni, jeślibyście jej tego odmówili.
Doświadczenie: – Zawołaj ją! Zawołaj ją! Na pewno otrzyma wszystko, czym tylko będziemy jej mogli służyć!
Zawołano ją więc, a gdy przyszła, rzekli do niej: – Siostro! Cóż to jest za rzecz, którą pragniesz otrzymać?
Ona zaś się rzekła: – To zwierciadło, które wisi w jadalni.
Szczery pobiegł więc i przyniósłszy wręczył jej, gdyż wszyscy pasterze z radością zgodzili się na to. Skłoniwszy głowę, Miłosierna podziękowała i rzekła: – Przez to wiem, że znalazłam łaskę w oczach waszych.
Także i innym młodym niewiastom podarowali wiele rozmaitych rzeczy, których tylko zapragnęły, dając tym równocześnie wyraz swego uznania dla ich mężów, za to, że przyłączyli się do pana Wielkie Serce i przyczynili do zabicia olbrzyma Rozpacz i zburzenia Zamku Zwątpienia.

Na szyi Chrześcijanki pasterze zawiesili naszyjnik, naszyjnikami ozdobili też szyje jej czterech córek. Do uszu ich przypięli kolczyki, a na czoła włożyli cenne diademy.
Gdy wreszcie pielgrzymi postanowili opuścić gościnny dom pasterzy, gospodarze odprawili ich w dalszą drogę w pokoju, nie dając im jednak wskazówek, jak uczynili poprzednio, gdy rozstawali się z Chrześcijaninem i jego towarzyszem.
Powodem tego była obecność pana Wielkie Serce, jako ich przewodnika. Znał on bardzo dobrze wszystkie czyhające na nich w drodze niebezpieczeństwa, i dlatego mógł ich zawsze ostrzec na czas w razie niebezpieczeństwa.

Te ostrzeżenia bowiem, które Chrześcijanin i jego towarzysz otrzymali, uleciały im szybko z pamięci, zanim nadszedł moment. gdy z nich mieli skorzystać!

Pod tym względem gromadka nasza miała w stosunku do tamtych duże ułatwienie.
Poszli więc z tego miejsca śpiewając i mówiąc:

Jak cudownie zrządził Pan, że przygotowano
Tym, co pielgrzymami są, pomoc – im wszak dano
Szczerą gościnnością się cieszyć, gdyż to życie,
Które w górze, tamten dom – cenią należycie.
Piękne rzeczy tutaj im szczodrze darowują,
Więc choć na pielgrzymce, wciąż serca się radują.
Ozdób i klejnotów blask wszystkim pokazuje,
Że się tu nie byle kto, lecz pielgrzym znajduje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anti-Spam Quiz: