18 – Historia Rycerza Prawdy

Gdy się rozstali z pasterzami, rychło przyszli na miejsce, gdzie Chrześcijan spotkał niejakiego Wykolejeńca, który pochodził z miasta Odstępstwo. Ich przewodnik, pan Wielkie Serce, opowiedział o nim co następuje:
– Tu jest miejsce, gdzie Chrześcijanin zobaczył Wykolejeńca, którego niosło siedem demonów, a na plecach miał wypisany rodzaj jego buntu. O nim mogę powiedzieć tylko to: nie chciał słuchać żadnej rady.
Jak wpadł w jakiś grzech, to żadne namowy nie mogły go od niego odwieść. Gdy przyszedł na miejsce, na którym znajdował się Krzyż i Grób, spotkał tam pewnego człowieka, który mu poradził aby spojrzał na Krzyż, wówczas on zgrzytnąwszy zębami oświadczył, że zdecydował się wrócić do swego rodzinnego miasta.

Zanim przekroczył bramę swego miasta, spotkał Ewangelistę, który zaproponował mu, że będzie się zań modlił, aby go skierować z powrotem na drogę właściwą. Wykolejeniec sprzeciwił się temu, a powiedziawszy mu wiele bluźnierstw, umknął z jego ręki.
Pielgrzymi poszli dalej. Gdy zbliżyli się do miejsca, w którym ongiś obrabowano Małowiernego, zobaczyli  wojownika, stojącego z dobytym mieczem w ręku. Twarz jego była cała zalana krwią. Pan Wielkie Serce zapytał go: – Kim jesteś?

Ten zaś odparł: – Imię moje Rycerz Prawdy. Jestem pielgrzymem, zdążającym do Niebiańskiego Grodu, a gdy odbywałem mą wędrówkę, napadło mnie trzech opryszków.
Przedłożyli mi oni trzy propozycje:

  1. Czy chciałbym się do nich przyłączyć? (Prz 1:11-14).
  2. Albo może wolałbym wrócić tam skąd przyszedłem?
  3. Trzecią propozycją była śmierć na miejscu.

Na pierwszą propozycję odpowiedziałem, że przez długi czas byłem prawym człowiekiem, nie można więc ode mnie wymagać, bym się teraz przyłączył do złoczyńców. Kazali mi się wobec tego wypowiedzieć się co do drugiej. Na to im powiedziałem, że gdybym nie istniały poważne przyczyny, dla których należało opuścić moje miasto, to byłbym tam aż dotąd pozostał. Skoro jednak przekonałem się, że ono zupełnie się nie nadaje na miejsce mojego pobytu, oraz że pobyt w nim jest dla mnie szkodliwy, porzuciłem je, aby pójść tą drogą.

Zapytali mnie więc, co powiem na tę trzecią propozycję. Na to im odpowiedziałem, że życie moje jest zbyt drogo kupione, abym je oddawał tak łatwo.
– A zresztą – rzekłem – nie macie prawa stawiać mnie przed tego rodzaju wyborem. Będzie to zatem z narażeniem waszego życia, jeśli będziecie się nadal mieszać do moich spraw.

Wówczas cała ta trójka, to jest Dziki-łeb, Bezwzględny i Wścibski, uderzyła na mnie, a ja na nich. Ta walka trzech na jednego – trwała około trzech godzin. Pozostawili na mnie, jak widzicie, ślady swego męstwa, ale zabrali ze sobą też i ślady mego. Dopiero co uciekli. Może usłyszeli wasze kroki i dlatego czym prędzej czmychnęli.
Wielkie Serce. – Ależ to była przewaga – trzech na jednego!
Rycerz Prawdy: – To prawda. Ale mniej, czy więcej wrogów nie ma znaczenia dla tego, po którego stronie jest prawda. Ktoś powiedział: – Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, nie ulęknie się serce moje. Choćby wojna wybuchła przeciw mnie, nawet wtedy będę ufał.  (Ps 27:3).

A zresztą czytałem na innym miejscu, że jeden rycerz walczył z całym wojskiem. Iluż pokonał Samson oślą szczęką!
Wtedy przewodnik, pan Wielkie Serce, zapytał: – Dlaczego nie krzyknąłeś, aby ktoś mógł ci przyjść z pomocą?

Rycerz Prawdy: – Tak też zrobiłem – zawołałem do mego Króla, wiedząc, że mnie słyszy i że ześle niewidzialną pomoc. To mi wystarczyło.

Wówczas rzekł pan Wielkie Serce do Rycerza Prawdy: – Zachowałeś się w sposób godny pochwały. Zechciej pokazać mi swój miecz. Pokazał mu go więc.

Gdy pan Wielkie Serce wziął go do ręki i przyjrzał mu się przez chwilę, rzekł: – No tak! To jest prawdziwa Jerozolimska klinga.

Rycerz Prawdy. – Tak jest rzeczywiście. Jeśli rycerz posiada taki miecz i rękę, którą by mógł nim władać, mógłby pójść w bój nawet i z aniołem. Nie potrzebuje się też bać o wytrzymałość miecza, jeśli tylko wie, w jaki sposób nim władać. Ostrze jego nigdy się nie tępi, a przecina ciało i kości, duszę i ducha i wszystko” (Hbr 4:12).

Wielkie Serce: – walczyłeś przez tyle godzin – dziwię się, że nie byłeś zmęczony.
Rycerz Prawdy: – Gdy walczyłem, miecz przylgnął do mojej ręki. Gdy zaś złączył się z nią w jedną całość, tak że miałem wrażenie, iż miecz wyrasta jakby z mego ramienia. Gdy jeszcze krew oblała mą dłoń – wtedy dopiero zacząłem walczyć z największą odwagą.

Wielkie Serce: – Dzielnie sobie poczynałeś. Sprzeciwiłeś się aż do krwi, walcząc przeciwko grzechowi (Hbr 12:4). Pozostań zatem z nami. Będziesz wchodził i wychodził razem z nami, gdyż jesteśmy twoimi braćmi!

Wzięli go pod opiekę, obmyli jego rany i użyczyli mu wszystkiego, co tylko mieli, aby go orzeźwić. Wreszcie udali się razem w dalszą drogę.

Gdy tak szli, pan Wielkie Serce, któremu on bardzo przypadł do serca, jako, że wysoce doceniał rycerskie walory, jakie też sam posiadał.
Radował się jego towarzystwem tym bardziej, że w gromadzie było wielu wątłych i słabych – wypytywał się go o wiele spraw. Przede wszystkim zaś o to, z jakiego pochodzi kraju.
Rycerz Prawdy: – Pochodzę z Krainy Ciemności. Tam się urodziłem, tam też przebywają nadal moi rodzice.
Wielkie Serce: – Kraina Ciemności! Czy nie leży ona na wybrzeżu, w pobliżu Miasta Zagłady?

Rycerz Prawdy: – Tak jest, tam właśnie ona się znajduje. Przyczyna mojego udania się na pielgrzymkę była następująca: przybył kiedyś w nasze strony niejaki pan Prawdomówny i opowiedział nam o tym, co uczynił chrześcijanin, który wyszedł z Miasta Zagłady; jak opuścił żonę i dzieci a rozpoczął życie pielgrzyma.

Opowiadał też, że Chrześcijanin zabił smoka, który przyszedł, aby mu przeszkodzić w odbywaniu dalszej podróży i wreszcie dotarł do upragnionego celu.

Opowiedział nam również, jakim przyjęciem cieszył się Chrześcijanin we wszystkich domach, które Pan jego przygotował dla odpoczynku pielgrzymów, a szczególnie gdy przyszedł do bram Niebiańskiego Miasta.

Tam – mówił nam – został przyjęty przy dźwięku trąb przez Jaśniejących. Opowiadał również, jak wszystkie dzwony biły w Mieście z radości na jego przyjęcie, i jakimi wspaniałymi szatami został przyobleczony. Wiele też innych historii nam opowiadał, których w tej chwili nie będę powtarzał.

Jednym słowem, pan Prawdomówny opowiadał historię Chrześcijanina i jego podróży w taki sposób, że moje serce zapłonęło gorącym pragnieniem, aby czym prędzej pójść w jego ślady. Nie udało się powstrzymać mnie ani ojcu, ani matce. Odszedłem od nich i doszedłem aż do tego miejsca.

Wielkie Serce. – Wszedłeś na tę drogę przez Ciasną Bramę, prawda?
Rycerz Prawdy: – O tak! Prawdomówny bowiem powiedział nam, że wszystko byłoby daremne, gdybym nie rozpoczął tej drogi wchodząc przez Ciasną Bramę.

– Popatrz – rzekł pan Wielkie Serce do Chrześcijanki – jaki wpływ wywarła pielgrzymka twego męża!  Wieści o niej rozeszły się szeroko po bliskich i dalekich krainach!
Rycerz Prawdy: – Co? Tu jest żona Chrześcijanina?
Wielkie Serce: – Tak jest. A to są jego Czterej synowie
Rycerz Prawdy: – I wszyscy są pielgrzymami?
Wielkie Serce: – Tak, zaiste, Idą w ślad za ojcem!
Rycerz Prawdy: – Raduję się z całego serca! Jakże ucieszy się ten dobry mąż, gdy zobaczy tych, którzy kiedyś nie chcieli pójść z nim, teraz wchodzących jednak bramami do Miasta!
Wielkie Serce: – Niewątpliwie będzie to dla niego wielką radością. Będzie to radość podwójna – widzieć u Pana siebie razem z żoną i dziećmi.

Rycerz Prawdy: – Skoro jednak o tym mowa, proszę zechciej mi powiedzieć, co sądzisz o możliwości wzajemnego poznania się, gdy się tam znajdziemy. Niektórzy bowiem uważają, że jest to wątpliwe.

Wielkie Serce: – A jak im się zdaje? Czy będą tam przebywać świadomie? Jeśli będą świadomi wszystkiego i  będą się tym radować, dlaczego nie mieliby poznawać innych i cieszyć się również i z ich radości? Z drugiej strony, skoro nasi bliscy są jakby częścią nas samych, choć przez śmierć więź zostaje przerwana, to dlaczego nie należałoby wyciągnąć logicznego wniosku, że będziemy bardziej się cieszyć, jeśli ich tam zobaczymy, aniżeli gdyby ich tam nie było?

Rycerz Prawdy: – Już wiem jaki masz pogląd na tę sprawę. Czy chcesz może jeszcze czegoś dowiedzieć się na temat początku mej pielgrzymki?

Wielkie Serce. – tak, proszę powiedz mi, czy rodzice twoi chętnie się zgodzili na to, byś poszedł na pielgrzymkę?

Rycerz Prawdy. – Niestety nie! Używali wszystkich możliwych argumentów, aby nakłonić mnie do pozostania w domu.
Wielkie Serce. – D1aczego? Co mieli przeciwko temu?

Rycerz Prawdy: – Mówili, że to próżniacze życie, i że jeśli nie miałbym skłonności do lenistwa i próżniactwa, to nigdy nie mógłbym się pogodzić z trybem życia pielgrzyma.
Wielkie Serce. – Co jeszcze mówili?
Rycerz Prawdy. – Ostrzegali mnie również, że to niebezpieczna droga.

– Droga, po której chodzą pielgrzymi, jest najniebezpieczniejsza droga na całym świecie – mówili – a ty wybierasz właśnie nią!
Wielkie Serce: – A czy wskazywali ci konkretnie na niebezpieczeństwa?
Rycerz Prawdy: – O tak opowiadali o nich szczegółowo!
Wielkie Serce: – Proszę zechciej wyliczyć kilka z nich.
Rycerz Prawdy: – Zwracali moją uwagę na Bagno Rozterki, gdzie Chrześcijanin o mało nie utonął. Przypominali mi o tym, że w zamku Belzebuba łucznicy zawsze stoją w pogotowiu, aby zastrzelić tych, którzy chcieliby zapukać do Ciasnej Bramy, prosząc o wpuszczenie.
Mówili mi też o lasach i ciemnych górach, o Wzgórzu Trudów, o lwach, a także o trzech olbrzymach: Okrutnym, Krwawym, i Niszczy-dobro. Ponadto powiedzieli mi o potworze nawiedzającym Dolinę Poniżenia; on to właśnie omal że nie uśmiercił Chrześcijanina.

– Ponadto – rzekli – będziesz musiał przejść przez Dolinę Cienia Śmierci, gdzie przebywa mnóstwo larw i demonów, gdzie światło jest ciemnością, a droga pełna pułapek, dołów, zasadzek, a także rozmaitych sideł, wspominali mi również o olbrzymie Rozpacz, Zamku Zwątpienia, w którym pielgrzymi mogą się spodziewać zguby, a także opowiadali mi o tym, że będę musiał przechodzić przez Zaczarowany Teren, co jest bardzo niebezpiecznym przedsięwzięciem. Wreszcie, że po przebyciu tych wszystkich niebezpieczeństw, znajdę się nad rzeką, ponad którą nie ma mostu, a będzie ona oddzielała mnie od Niebiańskiego Kraju.
Wielkie Serce: – Czy to wszystko?
Rycerz Prawdy: – Nie. Powiedzieli również, że na drodze czatuje mnóstwo oszustów i innych łotrów, usiłujących odwieść dobrych ludzi od kroczenia tą drogą.
Wielkie Serce: – A skąd oni o tym wszystkim wiedzieli?
Rycerz Prawdy: – To jeszcze nie wszystko! Powiedzieli mi jeszcze o Mędrku, czatującym na drodze i zwodzącym kogo się da, o Pobożnisiu i Obłudniku, również ustawicznie wałęsających się po niej. Mówili również, że będą chcieli chytrze mnie podejść Zmienny, Gaduła i Demas, z zamiarem uprowadzenia mnie ze sobą; że mnie złapie w swoją sieć Pochlebca, albo że podobnie jak ten żółtodziób Ciemnota, pozostając lekkomyślnie w przekonaniu, że zdążam do Bramy Nieba, zostanę odesłany stamtąd do tego otworu w zboczu wzgórza i będę musiał pójść boczną drogą do piekła.

Wielkie Serce: – Już to wszystko mogło wystarczyć, aby cię odstraszyć od udania się na pielgrzymkę! To już chyba koniec ich ostrzeżeń?

Rycerz Prawdy: – Nie. Poczekaj proszę. Opowiadali mi jeszcze o wielu takich, którzy próbowali dawniej pójść tą drogą, i już na niej zaszli daleko, aby zobaczyć, czy nie uda im się czasem ujrzeć czegoś z tej chwały, o której od czasu do czasu tak wiele opowiadano; a później wracali, wyrzucając sobie, iż dali się wystrychnąć na dudka, czyniąc choć jeden krok poza dom – ku zadowoleniu wszystkich mieszkańców ich krain. Rodzice moi wymieniali nawet szereg ludzi, a mianowicie Upartego, Chwiejnego, Lękliwego i Nieuinego, Wykolejeńca, starego Nie-ma-Boga i jeszcze kilku innych.

Oni wszyscy, twierdzili moi rodzice – uszli szmat drogi, starając się coś znaleźć, ale ani jeden z nich nie znalazł niczego pożytecznego, nic, co by było warte choć złamanego szeląga.

Wielkie Serce: – Niewiarygodna była ich wiedza! czy powiedzieli ci jeszcze coś więcej?
Rycerz Prawdy: – Tak – opowiadali mi też o panu Bojaźliwym, który był pielgrzymem, a w podróży swej był taki osamotniony, że ani jednej godziny nie przeżył radośnie. Opowiadali mi także o panu Bez-nadziei, który na tej drodze omal z głodu nie umarł. Ach i jeszcze o samym Chrześcijaninie, o którym było tak głośno, (byłbym o tym bez mała zapomniał), że po wszystkich jego bojach i doświadczeniach, które przeszedł, aby zdobyć Niebiańską Koroną, z całą pewnością utonął w Czarnej Rzece – a że to zostało przez Prawdomównego zatuszowane.

Wielkie Serce: – Czemu te wszystkie ostrzeżenia nie odstraszyły cię?
Rycerz Prawdy: – Nie. Wszystko to nie miało dla mnie jakby żadnego znaczenia!
Wielkie Serce: – Dlaczego?
Rycerz Prawdy: – Po prostu nadal wierzyłem w to, co pan Prawdomówny nam opowiedział, i to sprawiło, że ponad tym co usłyszałem, przeszedłem do porządku dziennego!
Wielkie Serce: – A zatem zwycięstwem twoim była twoja wiara!
Rycerz Prawdy: – Tak było istotnie. Uwierzyłem, dlatego wyszedłem z domu, wstąpiłem na tę drogę, walczyłem z wszystkimi, którzy usiłowali mi przeszkodzić, i wierząc – doszedłem aż tutaj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anti-Spam Quiz: