Wreszcie zobaczyłem jak przybyli do Ziemi Poślubionej, gdzie słońce świeci we dnie i w nocy. Ponieważ byli bardzo zmęczeni, postanowili najpierw nieco odpocząć. Ponieważ kraj ten jest jakby wspólną posiadłością pielgrzymów, a ogrody, sady i winnice są własnością Króla Niebieskiego Kraju, dlatego mieli prawo używania wszystkiego. Szybko pokrzepili się, a nie można było zbyt długo spać, ze względu na donośny dźwięk dzwonów i trąb, bez przerwy wygrywających piękne melodie. Pomimo to, że spali krótko, czuli się tak posileni, jak gdyby odpoczywali nie wiadomo jak długo. Słychać tam było wśród gwaru rozmawiających przechodniów takie słowa: – Czy wiecie, że do miasta znowu przybyli pielgrzymi?
Drudzy tak im odpowiadali: – Wielu przeszło przez wodę na drugą stronę i zostało dzisiaj przyjętych przy złotych Bramach! A potem ktoś inny mówił: – Znowu zastęp Jaśniejących przybył do miasta, z czego wnioskujemy, że więcej jeszcze pielgrzymów jest w drodze. Przychodzą oni i czekają na nich, aby ich pocieszyć po wszystkich smutkach.
Pielgrzymi nasi wstali więc i zaczęli przechadzać się tu i tam. Uszy ich napełniały się odgłosami Nieba, a oczy rozkoszowały się niebiańskimi widokami.
W tym kraju nie słyszeli, nie widzieli, nie odczuwali, nie i nie smakowali już niczego, co mogłoby być szkodliwe dla ciała lub duszy. Jedynie, gdy skosztowali wodę z rzeki, przez którą mieli przechodzić, wydało się im, że jest nieco gorzkawa, gdy zetknęła się z podniebieniem; po połknięciu jednak stawała się znacznie słodsza.
W miejscowości tej znajduje się spis wszystkich, którzy 0d dawien dawna odbywali pielgrzymkę; znajduje się tam również opis ich najsławniejszych czynów. Dużo mówiono też o tym, że rzeka czasem przybiera – w czasie przeprawy jednych pielgrzymów, a znów wody jej opadają, gdy przechodzą inni, byli też tacy, przed którymi niemal wysychała, byli też tacy dla których wody wzbierały i przelewały się przez brzegi.
Tutaj dzieci z Miasta zwykły były udawać się do ogrodów Króla, by tam zbierać kwiaty, po czym całe bukiety z wielką miłością przynosiły pielgrzymom. Rosną tutaj, między innymi, kamfora ze szpikardem, lawenda, szafran, cynamon wraz z drzewami do wyrobu kadzideł: mirry, aloesu i innych wonnych korzeni.
Pokoje pielgrzymów były przepojone pięknym zapachem przez cały czas ich pobytu. Wonności służyły też do namaszczenia ciał, aby przygotować się do przejścia przez rzekę, gdy czas właściwy nadejdzie.
Podczas gdy tam przebywali w oczekiwaniu, po mieście rozeszła się wieść, że przyszedł posłaniec z Niebiańskiego Grodu z bardzo ważną sprawą do Chrześcijanki, żony Chrześcijanina – pielgrzyma. Zaczęto się dopytywać, gdzie ona mieszka, wreszcie znaleziono dom i posłaniec wręczył jej list treści następującej: – Bądź pozdrowiona, zacna niewiasto! Zawiadamiam cię, że Pan cię wzywa i żąda, abyś w ciągu najbliższych dziesięciu dni stawiła się przed Jego obliczem, przybrana w szaty nieśmiertelności.
Po przeczytaniu jej tego listu, dał jej również pewien znak, że jest prawdziwym posłańcem, i że przybył, aby zachęcić ją do możliwie szybkiego odejścia stąd. Znakiem tym była strzała, z końcem zaostrzonym miłością. Przeniknęła ona z łatwością do jej serca, w którym miała ona stopniowo sprawić, aby Chrześcijanka, w wyznaczonym czasie, mogła odejść.
Gdy Chrześcijanka uświadomiła sobie, że wyznaczony jej czas nadszedł i że przejdzie na drugą stronę jako pierwsza z naszej gromadki, posłała po pana Wielkie Serce, ich przewodnika i opowiedziała mu, jak się przedstawia sytuacja.
Ucieszył się serdecznie wiadomością, że została wezwana i powiedział, że bardzo by się uradował, gdyby posłaniec przyszedł po niego. Poprosiła go więc, aby jej poradził, jak ma przygotować wszystko do swej podróży.
Na to on rzekł: – Będziesz musiała udać się nad brzeg rzeki, wejść w nią i przejść na drugą stronę. My, którzy pozostaniemy przy życiu, odprowadzimy cię nad brzeg. Chrześcijanka przywołała następnie do siebie wszystkie swoje dzieci i udzieliła im swego błogosławieństwa. Powiedziała im, że z radością raz jeszcze czyta treść pieczęci, która widnieje na ich czołach, oraz że bardzo się cieszy z tego, że są razem z nią na tym miejscu, i że ich szaty są nadal białe.
W końcu zapisała ubogim tę odrobinę majętności, którą posiadała i rozkazała swym synom i córkom, aby byli zawsze gotowi na przyjęcie posłańca, gdy ich czas nadejdzie.
Gdy wypowiedziała te słowa do swego przewodnika i do swoich dzieci, wezwała Rycerza Prawdy i rzekła do niego: – Panie, we wszelkich okolicznościach okazałeś, iż jesteś człowiekiem prawego serca. Bądź wiernym aż do śmierci, a mój Król da ci koronę żywota (Obj. 2:10). Chciałabym Cię również poprosić, abyś zechciał mieć płaczę nad moim dziećmi. Gdyby kiedyś osłabły – zechciej pokrzepić je słowem pociechy. Jeśli chodzi o moje córki, żony moich synów, to były wierne, wypełni się zatem dla nich obietnica życia.
Panu Statecznemu podarowała swój pierścień.
Następnie przywołała pana Rzetelnego i rzekła o nim: – Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu (Jn 1:41).
On zaś rzekł: – Życzę ci pięknej pogody w dniu, w którym wyruszysz na Górę Syjon i ucieszę się, gdy zobaczę, że przeszłaś na drugą stronę suchą nogą.
Chrześcijanka jednak odparła: – Czy mokrą, czy suchą nogą, pragnę już pójść! A jaka by nie była pogoda w czasie mej podróży, gdy znajdę się tam, będę umiała dosyć czasu aby usiąść, odpocząć i wyschnąć!
Potem odwiedził ją pan Gotów-paść. Rzekła do niego: – Dotąd odbywałeś podróż z wielkim wysiłkiem, tym słodszy będzie twój odpoczynek. Czuwaj i bądź gotowy, gdyż w godzinie, której się nie spodziewasz, może przyjść do ciebie posłaniec ” (Mt 24:44).
Po nim przyszedł pan Bez-nadziei ze swą córką Trwożliwą, a Chrześcijanka tak im rzekła: – Powinniście zawsze z wdzięcznością wspominać wasze wyswobodzenie z rąk olbrzyma Rozpacz i z Zamku Zwątpienia. To dzięki temu znaleźliście się tutaj bezpiecznie. Bądźcie czujni i odrzućcie strach. Bądźcie trzeźwymi i ufajcie aż do końca.
Następnie zwróciła do pana Słabe Serce, mówiąc: – Ty zostałeś wyrwany z rąk olbrzyma Niszczy-dobro, abyś mógł przebywać wśród żyjących i z radością oglądać twego Króla.
Radzę ci jednak, abyś pokutował ze swej skłonności do strachu i powątpiewania w Jego dobroć, zanim po ciebie pośle, abyś nie musiał się rumienić się ze wstydu z powodu tej wady, stanąwszy przed Nim, gdy przyjdzie!
Przybliżył się wreszcie dzień, w którym Chrześcijanka musiała odejść. Droga była w tym dniu pełna ludzi, którzy chcieli widzieć, jak będzie odbywała swą ostatnią podróż. A oto wzdłuż całego przeciwległego brzegu rzeki było pełno koni i powozów, które przybyły tam z góry, aby jej towarzyszyć do Bram Miasta. Ona zaś wstąpiła w rzekę, skinieniem ręki żegnając tych, którzy ją odprowadzali.
Ostatnie jej słowa, które usłyszeli, były takie: – Idę Panie, aby być z Tobą i wielbić Cię.
Dzieci jej i przyjaciele powrócili do domów, gdyż jaśniejący, którzy na Chrześcijankę czekali, zabrali ją ze sobą, tak że zniknęła im z oczu. Ona zaś udała się do Bramy, zgłosiła się tam i została wpuszczona do wnętrza z wszystkimi radosnymi ceremoniami, które towarzyszyły ongiś przyjęciu jej męża Chrześcijanina.
Po jej odejściu synowie i ich żony płakali. Natomiast pan Wielkie Serce i Rycerz Prawdy grali z radości na harmonijnie brzmiących cymbałach i harfie. Potem wszyscy udali się do swoich kwater.
Po jakimś czasie do miasta tego znów przybył posłaniec tym razem miał on poselstwo do pana Gotów-paść. Dowiedział się gdzie mieszka i po wejściu do domu, tak rzekł do niego: – Przyszedłem od Tego, któregoś umiłował i za którym szedłeś w ślad, choć o kulach. Przyszedłem, aby ci zakomunikować, że On życzy sobie, abyś z Nim wieczerzał przy Jego stole, w Jego królestwie w dzień po Wielkiej Nocy. Przygotuj się zatem na tę podróż. Następnie i jemu dał znak, że jest prawdziwym posłańcem, mówiąc: – Stłukłem twoją złotą czaszę i przerwałem sznur srebrny. (Kzn 12:6)
Pan Gotów-paść wezwał po tej wizycie przyjaciół i rzekł im: – Już po mnie posłano, a i was niewątpliwie Bóg też nawiedzi. Poprosił Rycerza Prawdy, aby sporządził jego testament. Ponieważ jednak nie posiadał niczego, co by mógł zapisać tym, którzy pozostaną po nim, poza swymi kulami i najlepszymi życzeniami, dlatego rzekł: – Te kule zapisują memu synowi, który pójdzie w moje ślady wraz ze stu najlepszym życzeniami, aby okazał się lepszym ode mnie.
Potem podziękował panu Wielkie Serce za przewodnictwo i uprzejmość, a kroki swe kroki ku rzece. Gdy znalazł się na jej brzegu, rzekł: – Już teraz nie będę potrzebował więcej kul, skoro tam, po drugiej stronie, stoją do mojej dyspozycji konie i powozy, które zawiozą mnie na miejsce. Ostatnie jego słowa, które słyszano były: – Witaj życie prawdziwe. I tak poszedł swoją drogą.
Potem zawiadomiono pana Słabe Serce, że u drzwi jego kwatery zatrąbił pocztylion. Po chwili wszedł on do jego izby.
– Przyszedłem ci powiedzieć, że twój Pan cię potrzebuje, i że wkrótce będziesz oglądał Jego Oblicze w światłości. A jako znak prawdziwości mego poselstwa weź to słowo: Osłabną wyglądający przez okna. (Kzn 12:3)
Pan Słabe Serce zaraz wezwał swych przyjaciół i opowiedział im, jakie poselstwo zostało mu przyniesione i jaki przy tym dostał znak prawdziwości tego poselstwa, a następnie rzekł: – Ponieważ nie mam niczego, co bym mógł komuś zapisać po cóż mi sporządzać testament? Jeśli zaś chodzi o moje słabe serce – to zostawię je tutaj, gdyż nie będę go potrzebował tam, dokąd idę.
Nie jest też ono warte tego, aby nim obdarować najuboższego nawet pielgrzyma. Pragnę zatem, abyś ty panie, Rycerzu Prawdy, pogrzebał je w kupie gnoju, gdy odejdę. Gdy tak wszystko załatwił i gdy nadszedł dzień jego odejścia, wstąpił do rzeki jak inni. Jego ostatnie słowa były: – Wytrwaj w wierze i cierpliwości – po czym przeszedł na drugą stronę.
Po wielu dniach posłano po pana Bez-nadziei. Przyszedł posłaniec i przyniósł mu list następującej treści: – Drżący człowieku! Te słowa są wezwaniem dla ciebie, abyś był gotowy stanąć przed twoim Królem w najbliższy Dzień Pański i abyś mógł krzyczeć z radości, że jesteś już wyzwolony ze wszystkich twoich zwątpień. A jako dowód prawdziwości tego poselstwa – rzekł mu posłaniec – weź to: Wtedy i szarańcza z trudem wlec się będzie. (Kzn 12:5).
Gdy Trwożliwa, córka pana Bez-nadziei usłyszała o tym co się stało, powiedziała, że ona chciałaby iść ze swym ojcem.
Pan Bez-nadziei rzekł do swoich przyjaciół: – Wiecie jakim ciężarem byliśmy oboje z córką dla wszystkich, wśród których się znaleźliśmy. Jest zatem moją i mojej córki wolą, aby nasze przygnębienia i niewolniczy strach nie zostały już nigdy przez kogokolwiek odziedziczone, od dnia naszego odejścia, aż na wieki.
Wiem bowiem, że po mojej śmierci będą one chciały udzielić się innym. Aby tę sprawę wyjaśnić całkowicie, powiem wam, że były to demony, którym daliśmy w sercu gościnę na początku naszej pielgrzymki, a później nie byliśmy w stanie od nich się uwolnić. Będą więc krążyły tu i tam, szukając sposobności zagoszczenia w sercu jakiegoś pielgrzyma. Przez wzgląd na nas jednak, zamknijcie wszyscy przed nimi drzwi waszych serc!
Gdy nadszedł dzień ich odejścia, udali się nad brzeg rzeki. Ostatnie słowa pana Bez-nadziei były: – Żegnaj nocy! Witaj dniu! Jego córka przeszła przez rzekę śpiewając, ale nikt nie mógł zrozumieć słów tej pieśni.
Potem, po pewnym czasie, do miasta przybył posłaniec, który zapytywał o pana Rzetelnego. Wreszcie zjawił się w domu, w którym mieszkał i wręczył mu następującej treści pismo: – Rozkazuję ci się, abyś był gotowy za siedem dni stanąć przed twoim Panem w domu Ojca Jego. Jako dowód, że posłannictwo jest prawdziwe, posłuchaj: „oto wszystkie pieśni brzmieć będą cicho” (Kzn 12:4).
Wówczas pan Rzetelny zwołał swoich przyjaciół i rzekł im: – Umieram, ale nie będę sporządzał żadnego testamentu. Rzetelność moja pójdzie ze mną. Powiedzcie to temu, który pójdzie następny. Gdy nadszedł dzień, w którym miał przejść przez rzekę, udał się nad jej brzeg, a oto wody miejscami aż się przelewały przez brzegi. Pan Rzetelny zaś jeszcze za swego życia umówił się z niejakim Dobre Sumienie, że się z nim tam spotka. Ten istotnie się zjawił, podał mu rękę i pomógł w ten sposób przedostać się na drugą stronę. Ostatnie słowa pana Rzetelnego były: – Łaska króluje! – i tak opuścił ten świat.
Potem rozeszła się wiadomość że i Rycerz Prawdy otrzymał zaproszenie przez tego samego posłańca, a jako upewnienie, że to wezwanie było prawdziwe, otrzymał słowo, że „jego dzban rozbije się nad zdrojem”. (Kzn 12:6).
Gdy pojął treść poselstwa, wezwał swych przyjaciół i powiadomił ich o swym odejściu, mówiąc: – Idę do domu Ojca mego, a choć dostałem się tutaj z wielką trudnością, ani trochę nie żałuję trudów przeżytych.
Miecz mój oddaję temu, kto pójdzie za mną na pielgrzymkę, a odwagę mą i umiejętność odstępuję temu, który może ją otrzymać. Moje blizny zabiorę ze sobą, aby służyły jako świadectwo, że staczałem boje w sprawie Tego, który odtąd będzie moją nagrodą.
Gdy nadszedł dzień, w którym miał odchodzić, na brzegu rzeki zgromadziło się wielu, aby go odprowadzić. Wchodząc do wody zwrócił się do nich tymi słowy: – Gdzież jest, 0 śmierci, twój oścień? A idąc głębiej zawołał: – Gdzież jest grobie, twoje zwycięstwo. (1 Kor 15:55). Tak przeszedł na drugą stronę, gdzie na jego powitanie zagrały wszystkie trąby nieba.
Z kolei przyszedł posłaniec przynosząc wezwanie dla pana Statecznego (to był ten, którego pielgrzymi znaleźli modlącego się na kolanach na Zaczarowanym Terenie). Pismo to posłaniec ten niósł otwarte w ręce swojej, a treścią jego było, że musi się przygotować do zmiany życia, gdyż Pan jego nie życzy sobie, aby był od Niego dłużej tak oddalony. Na to pan Stateczny wpadł jakby w zamyślenie. – Nie potrzebujesz wątpić w prawdziwość tego poselstwa, – rzekł posłaniec – gdyż oto znak, że rzeczywiście jest ono prawdziwe: „pęknięte koło wpadnie do studni”. (Kzn 12:6).
Wówczas pan Stateczny zawołał pana Wielkie Serce, który był ich przewodnikiem, i rzekł do niego: – Panie, jakkolwiek nie było mi dane przebywać długo w twoim towarzystwie podczas mojej pielgrzymki, to jednak było to dla mnie bardzo pożyteczne.
Gdy wychodziłem z domu, pozostawiłem żonę i pięcioro małych dzieci. Pozwól, że cię poproszę, abyś wróciwszy (wiem bowiem, że masz wrócić do domu twego Pana w nadziei, że będziesz jeszcze przewodnikiem następnych świętych pielgrzymów), zechciał posłać kogoś do mojej rodziny, kto by ich zapoznał ze wszystkim, co mi się przydarzyło i co jeszcze się wydarzy.
Niechaj im też opowie o moim szczęśliwym przybyciu na to miejsce, o błogosławieństwie i warunkach, w których się obecnie znajduję, a także o Chrześcijaninie i Chrześcijance, jego żonie i o tym, jak Ona wraz z dziećmi udała się w ślad za swoim mężem. Niech opowie im też, jak szczęśliwy był koniec jej pielgrzymki, i gdzie się teraz udała. Ja nie mam prawie nic. co bym mógł posłać swej rodzinie, chyba moje modlitwy i łzy wylane z ich powodu, ale to wystarczy, jeśli im o tym powiesz – może one zwyciężą.
Gdy pan Stateczny w ten sposób uporządkował wszystkie swoje sprawy, a nadszedł czas, aby pośpieszył w drogę, udał się i on nad rzekę. Był to okres, gdy rzeka była wyjątkowo spokojna. Dlatego też, gdy pan Stateczny przeszedł już niemal do połowy jej szerokości, przystanął na chwilę i rzekł do swoich towarzyszy, którzy go odprowadzali: – Rzeka ta była postrachem dla wielu, ba, i mnie sama myśl o niej przerażała. Teraz jednak wydaje mi się, że stoję w niej całkiem bezpiecznie. Moje nogi spoczywają na tym samym pewnym gruncie, na którym spoczęły ongiś nogi kapłanów. niosących skrzynię przymierza Pańskiego, podczas gdy Izraelici przeprawiali się przez Jordan. (Joz 3:17) Wody te są zaiste gorzkie podniebieniu i zimne dla żołądka, ale myśl o tym, do jakiego zdążam celu i o zastępie Jaśniejących, który oczekuje mnie po drugiej stronie, jest jakby ciepłem węgla żarzącego się w moim sercu.
Widzę teraz samego siebie u końca mej podróży. Moje dni pełne znoju skończyły się. Idę oglądać Głowę, która była ukoronowana cierniem, i to Oblicze, na które pluto za moje grzechy. Dotąd żyłem tylko wiarą i przez słuchanie, ale teraz idę tam, gdzie będę już oglądał to wszystko własnymi oczami, i znajdę się w towarzystwie Tego, którego miłuje moja dusza. Bardzo lubiłem słuchać o moim Panu, i wszędzie, gdzie spostrzegłem ślad Jego stopy na ziemi i ja pragnąłem postawić moją stopę.
Imię Jego było dla mnie jako olejek rozlany (PnP 1:3), słodsze ponad wszystkie wonności! Głos Jego był mi ogromnie miłym, a bardziej pragnąłem oglądać oblicze Jego niż ci, którzy będąc w ciemności, pragną ujrzeć światło słoneczne. Słów Jego używałem dla posilania się jako Niebiańskiego Chleba i jako lekarstwa przeciwko moim słabościom. On trzymał mnie i zachowywał od mych nieprawości. Tak On zaiste wzmacniał kroki moje drodze pielgrzymki!
Podczas gdy tak opowiadał, oblicze jego nagle się zmieniło, „ugiął się ten silny mężczyzna” (Kzn 12:3), i po wypowiedzeniu jeszcze tych słów: – Przyjmij mnie, albowiem przyszedłem do Ciebie! – zniknął im z oczu.
Był to widok naprawdę pełen chwały – górne strefy napełnione były końmi i powozami, wydawali piękne dźwięki trębacze i fleciści i grający na instrumentach strunowych, a to wszystko na powitanie pielgrzymów, którzy jeden za drugim wchodzili przepiękną Bramą do Miasta!
Jeśli zaś chodzi 0 dzieci Chrześcijanina, czterech synów, których przyprowadziła Chrześcijanka, wraz z żonami i dziećmi, to nie widziałem jak przechodzili na drugą stronę, gdyż nie pozostałem tam tak długo. Słyszałem jednak, że po moim odejściu z tego miejsca żyli szczęśliwie i że zostali na ziemi – dla wzrostu Kościoła, przebywając nadal w tej miejscowości.
Gdyby mi jednak wypadło znów kiedyś pójść w tamte strony, zdam sprawozdanie z tego, o czym nie mogłem napisać dotychczas. Tymczasem żegnam cię, mój czytelniku, z Bogiem.
KONIEC