9 – Trzy tygodnie w Pałacu Pięknym

Gdy pielgrzymi spędzili w tym domu tydzień, do Miłosiernej przyszedł w odwiedziny pewien młodzieniec, dając do zrozumienia, że ma wobec niej poważne zamiary – był to pan Czynny. Pochodził z lepszej sfery i robił wrażenie religijnego, a jednak bardzo lgnął do świata. Przyszedł do Miłosiernej dwa, trzy, czy nawet więcej razy i w końcu wyznał jej swą miłość. Miłosierna była bardzo piękna, co czyniło ją bardzo ponętną. Miała też zwyczaj ciągle się czymś zajmować, a gdy nie miała nic do zrobienia dla siebie, robiła pończochy czy odzież dla innych, darowując je potem tym, którzy byli w potrzebie.

Pan Czynny, nie wiedząc co robiła ze swymi wyrobami, wielce był ujęty tym, że nigdy jej nie zastał próżnującej. – Jestem pewny, że będzie dobrą gospodynią – zwykł mawiać sam do siebie.
Miłosierna wyjawiła tę sprawę dziewczętom, mieszkającym w domu, chciała się też dowiedzieć, co to za człowiek, ponieważ znały go one lepiej od niej. Powiedziały, że jest on bardzo przedsiębiorczym młodym człowiekiem i że jest typem człowieka, który sam sobie wydaje się religijnym. Niemniej, ich zdaniem, zachodziła obawa, że prawdziwa moc płynąca z religii, jest mu obcą.

– Jeśli tak jest – rzekła Miłosierna – to już więcej na niego nie spojrzę, ponieważ nie mam zamiaru obciążać swej duszy.
Roztropna powiedziała jej, że aby go od siebie oddalić nie trzeba wiele czynić – wystarczy, gdy będzie kontynuowała dzieło, które rozpoczęła, to znaczy pomagała ubogim, a wtedy jego „gorąca miłość” szybko ostygnie.
Gdy przyszedł następnym razem, zastał ją, jak zwykle, przy pracy, szyjącą odzież dla ubogich. Rzekł więc: Zawsze tak pilnie pracujesz.
– Tak – odpowiedziała – albo dla siebie, albo dla innych.
– A ile też możesz zarobić za jeden dzień? – zapytał.
– Ja wykonuję swą pracę, aby być bogatą w dobre uczynki, gromadząc sobie skarb jako dobry fundament na przyszłość, aby dostąpić prawdziwego życia. (1T6:18-19)
– Ale powiedz mi, co robisz z twymi wyrobami? – pytał dalej.
– Przyodziewam nagich – odpowiedziała.
Gdy usłyszał te słowa, na twarzy jego odmalowało się uczucie wielkiego zawodu. Odtąd przestał przychodzić do niej, a gdy go zapytano dlaczego, powiedział, że Miłosierna jest wprawdzie piękną dziewczyną, ale ma niezdrowe poglądy.
Skoro więc ją zostawił, Roztropna rzekła: – Czy nie powiedziałam ci, że pan Czynny już więcej do ciebie nie przyjdzie? On nawet gotów jest cię obmówić! Pomimo tego bowiem, że wydaje się być religijnym i pomimo pozornej miłości do Ciebie, macie tak różne usposobienia, że nigdy byście się ze sobą nie zgodzili.
Miłosierna: – Ja mogłam już nie raz wyjść za mąż, choć o tym nikomu nie mówiłam. Zalecali się do mnie mężczyźni, którym nie odpowiadały moje zasady, choć żaden z nich nie zarzucał niczego mojej osobie.
Roztropna: – W naszych czasach miłosierdzie jest w małym poważaniu. Samo słowo miło brzmi w ustach wielu, ale mało jest takich, którzy podobnie jak ty, czynem potwierdzają swe słowa.

Miłosierna: – Trudno. Jeśli mnie nikt nie zechce, umrę panną, albo też moje zasady zastąpią mi męża. Nie mogę zmienić swej natury, a nie zgodzę się dzielić życia z kimś, kto by mi w tym, co chcę robić, stawiał przeszkody.
Miałam siostrę, której na imię było Obfitująca. Wyszła za mąż za jednego z takich gburów, a efektem było to, że nie mogli nigdy się pogodzić. Ponieważ moja siostra postanowiła jednak w dalszym ciągu czynić to, co rozpoczęła, to jest okazywać dobroć ubogim, mąż jej najpierw publicznie ją zwymyślał, a w końcu wyrzucił ją z domu.

Roztropna: – Przekonana jestem, że jej małżonek wyznawał wiarę w Boga!
Miłosierna: – Oczywiście wyznawał, że jest religijny, ale służbę Bogu uznawał za głupotę. Takich jak on, na świecie jest pełno, a ja nie chcę żadnego z nich znać.

Tymczasem najstarszy syn Chrześcijanki, Mateusz, ciężko zachorował. Chwilami aż się zwijał z bólu. Niedaleko mieszkał niejaki pan Umiejętny, stary i bardzo poważany lekarz. Chrześcijanka poprosiła więc, aby po niego posłano. Gdy wszedł do pokoju i przyjrzał się przez chwilę choremu chłopcu, stwierdził, że chłopiec choruje na żołądek. Zwrócił się więc do matki z zapytaniem, co Mateusz otrzymywał ostatnio do jedzenia.
– Same dobre i pożywne potrawy – odpowiedziała Chrześcijanka.
Na to lekarz rzekł: – Chłopiec musiał zjeść coś, co teraz leży niestrawione w żołądku, i czego nie da się usunąć bez zastosowania medykamentów. Oświadczam wam, że koniecznie trzeba podać mu środek na przeczyszczenie, w przeciwnym razie chłopiec umrze.
Naraz Samuel zawołał: – Matko, matko, pamiętasz, co mój brat jadł, gdy wyruszyliśmy w drogę od Ciasnej Bramy, na początku szlaku? Przypominasz sobie, że po lewej stronie, za murem, był sad, a niektóre gałęzie zwisały ponad murem i brat mój zrywał te owoce i jadł?

Chrześcijanka: – To prawda, moje dziecko. Mateusz istotnie jadł te owoce. Był wtedy nieposłuszny i skarciłam go , on a pomimo to zrywał je.
Umiejętny: – wiedziałem, że musiał zjeść coś niezdrowego. Te owoce, o których wspomnieliście, są bardzo szkodliwe. Pochodzą z sadu Belzebuba. Dziwię się, że nikt nie ostrzegł was przed nimi; wielu z tych, którzy jedli te owoce – umarło. Wtedy Chrześcijanka rozpłakała się i rzekła: – O nieposłuszny chłopcze! O, jaką niedbałą matką jestem! Cóż mam uczynić, by ratować mego syna?
Umiejętny: – Nie rozpaczaj, chłopiec będzie zdrowy, musi tylko wziąć środek na przeczyszczenie. Koniecznie trzeba spowodować wymioty.
Chrześcijanka: – Panie, zrób wszystko co w twojej mocy, aby go ratować, bez względu na koszt.
Umiejętny: – Nie ma obawy, mam nadzieję, że nie będę musiał żądać wysokiego wynagrodzenia.
Przygotował środek przeczyszczający, ale ten okazał się za słaby. Był zaś sporządzony z krwi cielców i kozłów z wodą, wełną szkarłatną oraz hizopem (Hbr 9:13-19).
Gdy pan Umiejętny zobaczył, że lekarstwo był za słabe, sporządził mocniejsze ze składników zwanych po łacinie [Ex Carne et Sanguine Christi] (Jn 6:54-56; Hbr 9:14; – jak wiadomo, lekarze dają swym pacjentom dziwne lekarstwa.
Składniki te zostały przygotowane w postaci pigułek, wraz z jedną czy dwoma obietnicami i odpowiednią ilością soli (Mk 9:49). Polecił je zażywać po trzy na raz, poszcząc, popijając jedną ósmą litra łez pokuty (Zach 12:10).
Gdy lekarstwo było gotowe, przyniesiono je chłopcu, ale on wzbraniał się przed przyjęciem go, choć boleści męczyły go do tego stopnia, że mu się zdawało, iż rozrywają go na kawałki.

– Prędko chłopcze, musisz to połknąć! – rzekł lekarz.
– To lekarstwo jest obrzydliwe! – odparł chłopiec.
– Ja, twoja matka, stanowczo rozkazuję ci je zażyć!
– Na pewno je zwymiotuję – powiedział chłopiec:
– Proszę cię, panie – rzekła Chrześcijanka – pozwól, że skosztuję, jak to smakuje.
– Nie ma złego smaku – powiedział doktor, po czym Chrześcijanka dotknęła końcem języka jedną z pigułek: – O Mateuszu! – rzekła – to lekarstwo jest słodsze aniżeli miód!

Jeśli kochasz twoją matkę, jeśli kochasz twych braci, jeśli kochasz Miłosierną, jeśli kochasz swoje życie, to zażyj je!
Wreszcie po wielu naleganiach i krótkiej modlitwie z prośbą o błogosławieństwo Boże, zażył to lekarstwo, a ono zaczęło działać. Środek przeczyścił go i sprawił, że spokojnie zasnął i wypoczął, dobrze go rozgrzało, tak że mocno się wypocił i całkowicie został od boleści żołądka uwolniony.

Po krótkim czasie mógł wstać i chodzić o lasce z pokoju do pokoju, rozmawiając z Roztropną, Pobożną i Dobroczynną o swej chorobie i o tym, jak został uzdrowiony.
Gdy chłopiec był zupełnie zdrowy, Chrześcijanka zapytała pana Umiejętnego, ile jest mu winna za jego trudy i opiekę roztoczoną nad jej dzieckiem.

Na to on odpowiedział: – Musisz zapłacić przełożonemu wszystkich lekarzy (Hbr 13:15), stosownie do obowiązujących przepisów.
Chrześcijanka: – Zechciej mi tylko jeszcze powiedzieć, panie, w jakich przypadkach pigułki te mają zastosowanie?
Umiejętny: – Jest to uniwersalny środek, mający zastosowanie przy wszystkich chorobach, na które skłonni są zapadać pielgrzymi. Jeśli pigułki te są dobrze zrobione, to można je nawet przez długi czas przechowywać, bez obawy, że się zepsują.
Chrześcijanka: – Proszę cię, panie, sporządź mi więc dwanaście pudełek takich pigułek. Jeśli bowiem mogę zaopatrzyć się w to lekarstwo, nie będę już nigdy potrzebowała sięgać po jakieś inne środki.

Umiejętny: – Pigułki te służą nie tylko do leczenia, gdy ktoś już jest chory, ale są bardzo pomocne w zapobieganiu chorobom, mam nawet odwagę twierdzić, że jeśli człowiek będzie używał tego leku we właściwy sposób, to będzie żyć na wieki (Jana 6:58).
A więc pamiętaj, dobra Chrześcijanko, abyś stosowała go dokładnie według podanego przeze mnie przepisu, w przeciwnym bowiem razie nie będzie działał.
Pan Umiejętny dał więc Chrześcijance lekarstwo dla niej samej, dla chłopców i dla Miłosiernej, po czym, przestrzegłszy jeszcze raz Mateusza przed jedzeniem zielonych śliwek, pocałował ich i odszedł.

Już o tym była mowa, że Roztropna zachęciła chłopców, aby gdy tylko będą chcieli, zadawali jej pytania, które mogłyby przynieść pożytek, a ona im chętnie na nie odpowie.
Mateusz więc, ten który był chory, zapytał ją: – Dlaczego większość lekarstw ma taki gorzki smak?
Roztropna: – Aby pokazać, jak niemiłe kamiennemu ludzkiemu sercu jest Słowo Boże i Jego działanie.
Mateusz: – Dlaczego lekarstwo, które dobrze skutkuje, powoduje przeczyszczenie i wymioty?
Roztropna: – Aby nas nauczyć, że jeśli Słowo działa skutecznie, to oczyszcza serce i umysł. Zwróć uwagę na to, iż jak jeden środek działa na ciało, tak inny podobnie czyni duszy.
Mateusz: – Czego moglibyśmy się nauczyć widząc, iż płomienie ognia unoszą się do góry, podczas gdy promienie i słodkie oddziaływanie słońca spływa w dół.
Roztropna: – Wznoszenie się ognia w górę uczy nas, abyśmy serca podnosili ku Niebu z serdecznym i gorącym pragnieniem. To zaś, że słońce zsyła swoje ciepło, promienie i słodkie oddziaływanie w dół, uczy nas o tym, że Zbawiciel świata, choć jest wysoko, dotyka nas Swoją łaską i miłością, choć jesteśmy tak nisko.
– Skąd czerpią swą wodę obłoki? – pytał dalej Mateusz.
Roztropna: – Z morza.
Mateusz: – A czego stąd możemy się nauczyć?
Roztropna: – Że usługujący Słowem powinni czerpać naukę od Boga.
Mateusz: – Dlaczego obłoki wylewają to, co zawierają, na ziemię?
Roztropna: – Aby nam wskazać, że usługujący powinni to, co wiedzą o Bogu, obwieszczać światu.
Mateusz: – W jakim celu słońce powoduje powstawanie tęczy? Roztropna: – Aby wam pokazać, że przymierze zawarte między Bogiem i nami, jest, dzięki łasce Bożej, utwierdzone na zawsze w Chrystusie.
Mateusz: – Dlaczego woda źródlana przechodzi dla naszego pożytku z morza poprzez ziemię?
Roztropna: – Aby nam pokazać, że łaska Boża przychodzi do nas przez Ciało Chrystusa.
Mateusz: – Dlaczego niektóre źródła wytryskują na szczytach wysokich wzgórz?
Roztropna: – Aby nas nauczyć, że Duch Łaski objawia się czasem w ludziach wielkich i potężnych, ale też w wielu maluczkich i biednych.
Mateusz: – Dlaczego zapalamy knot świecy?
Roztropna: – Aby się nauczyć, że jeśli łaska Boża nie zapali naszego serca, to nie będzie w nas prawdziwego światła życia.
Mateusz: – Dlaczego dla podtrzymania światła palącej się świecy całkowicie zużywa się knot i wosk?
Roztropna: – Wskazuje to na konieczność poświęcenia wszystkiego, a więc i ciała i duszy, dla służby i sprawy zachowania łaski Bożej w naszym sercu.
Mateusz: – Czego może nas nauczyć legenda o pelikanie który dzióbem rani swoją własną pierś?
Roztropna: – Obraz pelikana karmiącego własną krwią swe małe, ma przypominać nam Chrystusa, który tak umiłował Swoje dzieci – Swój lud, że ratuje go od śmierci Swoją własną krwią.
Mateusz: – Czego można się nauczyć, słuchając piania koguta?
Roztropna: – Przywodzi nam to na pamięć grzech i pokutę Piotra. Pianie koguta zwiastuje również nastanie dnia. Tobie zaś niech pianie koguta przypomina że jeden z nadchodzących dni to ostateczny dzień sądu.

Tymczasem upłynął miesiąc pobytu ich w tym domu, dali więc domownikom do zrozumienia, że już czas udać się w dalszą drogę. Józef powiedział do swej matki: – Należałoby posłać do domu Tłumacza prośbę o zezwolenie panu Wielkie Serce, aby był naszym przewodnikiem w pozostałej części podróży, i o przysłanie go do nas.
Dobrze mówisz, chłopcze – odpowiedziała – niemal że zapomniałam o tym. Napisała zaraz taki list z prośbą i poprosiła pana Czujnego, odźwiernego, aby posłał ją przez jakiegoś zaufanego posłańca do jej przyjaciela, pana Tłumacza.
Gdy prośba ta została doręczona, pan Tłumacz rzekł posłańcowi: – Powiedz im, że spełnię jej prośbę i dam im na drogę przewodnika.

Kiedy rodzina, u której bawiła Chrześcijanka, widziała, że pielgrzymi postanowili ruszyć w dalszą drogę, zwołano wszystkich domowników, aby złożyć dzięki Królowi za przysłanie im tak miłych gości.
Gdy to uczynili, rzekli do Chrześcijanki: – Pokażemy ci, według zwyczaju przestrzeganego wobec pielgrzymów, coś, o czym byś mogła rozmyślać, gdy będziesz odbywała dalszą podróż.
Zaprowadzili więc Chrześcijankę, jej dzieci i Miłosierną do pewnego odosobnionego pokoju i pokazali im jedno z jabłek, które zjadła Ewa, które też dała mężowi swojemu aby jadł, za co oboje zostali wygnani z Raju. Zapytali też ją, czym jest to jabłko. według niej?
Chrześcijanka odpowiedziała: – To jest pokarm, albo trucizna – sama nie wiem co. Wyjaśnili jej więc tę sprawę, na co ona aż podniosła ręce ze zdumienia. (Rdz 3:6; Rz 7:24)

Potem zaprowadzili ją na miejsce, gdzie znajdowała się drabina Jakubowa. W tym właśnie czasie Aniołowie Boży wstępowali i zstępowali po niej (Rdz 28:12). Chrześcijanka i wszyscy, którzy z nią byli, nie mogli więc oderwać oczu od postaci Aniołów. Mieli już iść na inne miejsce, ale Jakub rzekł do swojej matki: „Poproś, proszę, abyśmy pozostali tutaj jeszcze przez chwilę, gdyż widzenie to jest bardzo niezwykłe. Stanęli więc, i z zachwytem karmili oczy tym cudownym widokiem (Jana 1:51).
Następnie domownicy zaprowadzili ich na pewne miejsce, gdzie wisiała złota kotwica, którą polecili Chrześcijance zdjąć.
Rzekli bowiem: – Musisz ją mieć ze sobą. Weź ją więc, gdyż jest to konieczne, abyś mogła się uchwycić tego, co jest za zasłoną i pozostać bezpieczną i pewną, na wypadek, gdyby cię spotkała burza. (Hbr 6:19).
Pielgrzymi bardzo się tą kotwicą ucieszyli.
Następnie zaprowadzono ich na górę, na której Abraham ofiarował swego syna Izaaka i pokazano im ołtarz, drwa, ogień i miecz, gdyż można je oglądać aż do dnia dzisiejszego (Rdz 22:9). Gdy to zobaczyli, podnieśli swe ręce do góry, i czując się błogosławionymi, tak zawołali: – Ach, jakże pełnym miłości do swego Mistrza, i zaparcia samego siebie mężem, był Abraham!
Gdy już wszystko obejrzeli, Roztropna zaprosiła ich do jadalni, gdzie znajdowały się wspaniałe organy, a akompaniując sobie na nich, zaśpiewała im śliczną pieśń o przekazanych im pouczeniach:

Na owoc, który Ewę zwiódł, na ów Aniołów chór,
Drabinę Jakubową też wspomnijcie – w pieśni wtór!
Kotwicę otrzymaliście, lecz to nie starczy tam;
Jak drogi skarb w ofierze dać – Abraham wzorem wam.

Tymczasem ktoś zapukał do drzwi, odźwierny otworzył – i ujrzał pana Wielkie Serce. Co za radość zapanowała, gdy wszedł do środka! Żywo im bowiem stanęły w pamięci te chwile, gdy niedawno jeszcze zabił starego olbrzyma Okrutnego i wybawił ich od lwów!
Po powitaniu pan Wielkie Serce rzekł: – Chrześcijanko i Miłosierna! Pan mój przysłał wam wszystkim po butelce wina i po porcji prażonej pszenicy wraz z dwoma jabłkami granatu.
Chłopcom przysłał ponadto trochę fig i rodzynków, abyście się mogli pokrzepić W drodze.
Przygotowali się do wyruszenia, Roztropna i Pobożna postanowiły ich odprowadzić. Gdy przyszli do bramy, Chrześcijanka zapytała odźwiernego, czy ostatnio ktoś przechodził gościńcem.
– Tylko jeden człowiek przechodził tędy i to jakiś czas temu. On też mi powiedział, że zdarzają się wypadki wielkich rabunków na Królewskim Gościńcu, którym macie iść.
Powiedział też, ze złodziei ujęto i wkrótce odbędzie się przeciwko nim rozprawa sądowa, w wyniku której zapewne zostaną straceni.
Wiadomość ta bardzo przestraszyła Chrześcijankę i Miłosierną, co widząc Mateusz rzekł: – Nie bój się niczego, Matko, przecież pan Wielkie Serce pójdzie z nami jako przewodnik!
Wtedy Chrześcijanka rzekła do Odźwiernego: – Jestem ci, panie, niezmiernie wdzięczna za wszystką dobroć, którą mi okazywałeś w czasie całego mego pobytu tutaj, a także za to, że byłeś tak pełnym dobroci W stosunku do moich dzieci. Nie wiem jak będę się mogła za dobroć twą odwdzięczyć, dlatego proszę cię, zechciej przyjąć ode mnie jako dowód mej wdzięczności ten drobiazg. Mówiąc to włożyła mu do ręki złoty pieniądz, on zaś ukłonił się nisko i rzekł im:

  • Szaty twoje niech będą zawsze białe, a olejku na twojej głowie niech nie braknie (Kzn 9:8).
  • Niech żyje Miłosierna i niech nie umiera, a jej uczynków niech będzie wiele. (Pwt 33:6)
  • Do chłopców zaś rzekł: – Chrońcie się przed pożądliwościami młodzieńczymi, a naśladujcie pobożność wraz z tymi, którzy są poważni i mądrzy (2Tm 2:22), a wówczas serce waszej matki napełni się radością i będziecie się cieszyli uznaniem rozsądnych ludzi.

Wysłuchawszy wszystkiego podziękowali odźwiernemu i udali się w drogę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anti-Spam Quiz: