Podejmuję się wysiłku ujawnienia przyczyn naszego ubóstwa w modlitwach nie po to, aby
zniechęcić nas do modlitw, ale po to, aby zauważyć powody nieefektywnego modlenia się i
wyeliminować je. Zawzięte kontynuowanie modlitw nie jest zaletą, jeżeli istnieją czynniki, które sprawiają, że nasze modlitwy są nieefektywne.
Powinniśmy modlić się nieustannie, ale musimy to czynić prawidłowo, aby nasze modlitwy nie były bezowocne. Wystarczy tylko przysłuchać się przeciętnej modlitwie, aby zauważyć, co jest nieprawidłowe. Nawet na szczególnych spotkaniach modlitewnych, gdzie wydawałoby się, że znajdują się najpobożniejsi ludzie, wiele modlitw jest niczym innym, jak tylko pobożnym monologiem relacjonującym aktualności. Są one raczej podyktowane wiadomościami z radia lub TV niż inspiracją Ducha Świętego. Przykrywają wówczas ziemię jak chmury bez deszczu; obiecują dużo, dają jednak mało.
Aby mieć efekty w modlitwie, musimy chcieć to, co Bóg chce. Wtedy i tylko wtedy
modlimy się według woli Bożej. Nie ma takiej prośby, która byłaby niezrealizowana, jeżeli jest zgodna z wolą Bożą. „Taka zaś jest ufność, jaką mamy do Niego, iż jeżeli prosimy o coś według Jego woli, wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co Go prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od Niego to, o co prosiliśmy.” (1Jn 5:14-15).
Bóg, który dominuje nad światem i jego historią, z pewnością wie, jak się wszystko układa. On również wie, co jest ważne i jeżeli jesteśmy na tyle duchowi, że słyszymy Jego głos, to wtedy On nada kierunek naszym modlitwom, aby przyniosły efekt.
Przez kilka lat wzrasta we mnie przekonanie, iż sytuacja na świecie (tak, jak Bóg to widzi)
wskazuje na dwa główne obszary, które mogą być zdobyte przez modlących się ludzi, dwa cele, na które powinniśmy kierować nasze modlitwy.
Jednym z nich jest uwidocznienie chwały Bożej wśród ludzi, a drugim uwolnienie Kościoła z współczesnej niewoli babilońskiej.
Od kilku pokoleń świat ewangelicznych chrześcijan budowany jest na szumie medialnym. Z nostalgią spoglądamy wstecz na naszych ojców, którzy mieli z Bogiem olśniewające i zadowalające spotkania. Chętnie powołujemy się na nich i próbujemy wyciągnąć tyle duchowego pokarmu z poznania Najwyższego, który objawiał się kiedyś, ile tylko potrafimy. Zamyślamy się nad świadectwami objawienia się Boga takim mężom jak Abraham, Jakub, Mojżesz, Izajasz.
Z tęsknotą w sercach czytamy, jak kiedyś „zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani i i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże”. Czytamy opowiadania z życia Edwardsa i Finney’a, a nasze serca tęsknią, by ponownie widzieć jaśniejącą moc chwały Bożej.